Lipiec, 2018
Dystans całkowity: | 237.38 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 15:42 |
Średnia prędkość: | 15.12 km/h |
Liczba aktywności: | 5 |
Średnio na aktywność: | 47.48 km i 3h 08m |
Więcej statystyk |
Park Śląski
-
DST
45.31km
-
Czas
03:44
-
VAVG
12.14km/h
-
Sprzęt Maxim
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dziś wybrałam się do Wojewódzkiego Parku Kultury i Wypoczynku, czyli po nowemu, do Parku Śląskiego. Stwierdziłam, że spędzę tam cały dzień, wiec pojechałam pociągiem o 9 rano -słońce ładnie grzeje, zero ruchu- albo ludzie jeszcze śpią, albo w Kościele.
Elektrociepłownia © szczypiorizka
Chwilę pojeździłam po rynku- porobiłam trochę zdjęć i udałam się w kierunku Spodka.
Rawa © szczypiorizka
Zachód Słońca © szczypiorizka
dla mnie tytuł w pełni zasłużony © szczypiorizka
Zastanawiałam się, czy nie podjechać jeszcze pod swoją uczelnię, ale uznałam, że chcę więcej czasu spędzić w Parku.
Superjednostka © szczypiorizka
Zbliżam się do Spodka i słyszę jakieś hałasy- acha- coś się dzieje na placu przed nim.
coś słyszę © szczypiorizka
doping słyszę © szczypiorizka
Zawody z Crossfit się odbywały. Fajnie to wyglądało. Z godzinę postałam i oglądałam jak faceci (akurat w tym momencie) biegają i pokonują bardzo wymyślny tor przeszkód.
Zawody Barbarian Race © szczypiorizka
potrzymam sobie ten worek © szczypiorizka
No nic, jadę dalej, bo się w ogóle stąd nie ruszę ^^
SSC © szczypiorizka
Śląskie Wesołe Miasteczko- Legendia © szczypiorizka
Nie muszę wspominać, że całość przebyłam drogą rowerową :-) Dla mieszkańców Tarnowskich Gór droga rowerowa to coś abstrakcyjnego. Dlatego za każdym razem wychwalam jak mogę jechać po takiej drodze.
mam to! © szczypiorizka
Dzień wcześniej sobie wydrukowałam mapkę z planem Parku- jest ona podzielona na 4 części- tak też zaplanowałam zwiedzić to miejsce. Na szczęście co jakiś czas na terenie Parku też jest plan i można sobie skorygować trasę.
Jestem typem człowieka, który cieszy się nawet z małych rzeczy. Park jest dla mnie Dużą Rzeczą. Niesamowite miejsce. Chyba już wspomniałam, że jestem historykiem i na takie miejsca spoglądam z kilku perspektyw- jako rowerzysta, jako turysta i jako historyk.
Rowerzysta- jest gdzie pojeździć- super drogi rowerowe
Turysta- wiele ciekawych zakątków znalazłam w tym Parku
Historyk- Widzę relikt minionej epoki, który został wybudowany w dużej mierze czynem społecznym (dobrowolny przymus) i zadaję sobie pytanie- czy w obecnych czasach ktoś pokusiłby się na to, aby coś takiego stworzyć? Z takim rozmachem? Dla społeczeństwa, nie odnosząc z tego żadnej korzyści (obecnie to widzę jak budują hale sportowe, aquaparki nie rzadko przy finansowych skandalach) ? Ja nie gloryfikuję tu komunizmu- tylko chcę pokazać, że wtedy mimo wszystko powstało coś fajnego. Coś, dzięki czemu możemy teraz sobie przyjść/ przyjechać, posiedzieć na trawie, pospacerować, pobiegać, pojeździć na rowerze czy rolkach.
piękne © szczypiorizka
Pan-da © szczypiorizka
jak dla mnie-kradzieje-ale dzięki temu można bramę jeszcze podziwiać © szczypiorizka
tabliczka © szczypiorizka
Rosarium © szczypiorizka
Pogoda dopisuje, więc wszędzie widzę ludzi odpoczywających na trawie, spacerowiczów, rowerzystów, co jakiś czas mijam biegacza. Przy tym pełna kulturka- każdy ma wydzielony pas na drodze. Jest tyle rozwidleń w Parku, że robię często kółka- by jak najwięcej ciekawych miejsc zobaczyć.
Kukurydza © szczypiorizka
Hala Kapelusz © szczypiorizka
Południk 19 © szczypiorizka
Kopernik- zegar słoneczny © szczypiorizka
sobie stoi i się patrzy © szczypiorizka
Duży Krąg Taneczny © szczypiorizka
Stadion Śląski © szczypiorizka
Pod Stadionem znowu słyszę jakiś doping. Niestety nie było widać żadnej otwartej bramki, więc tylko objechałam do prawie cały dookoła i dalej wg pierwotnych założeń starałam się zobaczyć jak najwięcej w Parku.
widać cały staw © szczypiorizka
nade mną Elka © szczypiorizka
Komar © szczypiorizka
W międzyczasie przerwa na obiad- koło 14 zaczęło grzmieć, patrzę, ciemne chmury idą... co teraz? Byłam umówiona z koleżanką. Uciekać czy czekać i patrzeć -przejdzie, czy nie przejdzie?
Nie przeszło. Dość mocno lunęło. Skryłam się pod jakimś daszkiem w Rosarium i czekam.. i czekam. No nic, piszę do koleżanki, że ze spotkania nici- jak tylko przestanie padać, albo zmniejszy się intensywność opadu to uciekam do Katowic.
Jak tylko trochę zelżało wróciłam do stolicy województwa. Tam przestało padać, ale dalej niebo granatowe. Znowu sobie chwilę pooglądałam zawody pod Spodkiem, ale uznałam, że lepiej uciekać.
kielichy z dworca © szczypiorizka
Podobało mi się dzisiejsze rajzowanie. Szkoda, że skrócone, ale na szczęście nie zmokłam. Na pewno jeszcze do Parku przyjadę, coś czuję, że jakieś miejsca ominęłam (chociażby przejechałam obok Skansenu, a w sumie wstępnie planowałam go zwiedzić)
Kategoria samotnie
tajna fabryka nazistów?
-
DST
53.18km
-
Czas
03:23
-
VAVG
15.72km/h
-
Sprzęt Maxim
-
Aktywność Jazda na rowerze
tajne zakłady przemysłowe nazistów? © szczypiorizka
Przybieram pozę Bogusława Wołoszańskiego i już tłumaczę :-)
Dziś postanowiłam pojechać do Pyskowic. O tym miejscu już od dawna myślałam, nawet chciałam na poprzedniej wyprawie o to miejsce zahaczyć.
Rano zakupy, ogarnięcie paru rzeczy na działce i mogę ruszać.
jestem z siebie dumna © szczypiorizka
Stwierdziłam, nie będę kombinować, jadę jak ostatnio, przez Księży Las i Łubie.
W Łubiu chcę zobaczyć grób Baildona, ostatnio go minęłam.
Artur Baildon © szczypiorizka
Przydałoby się odświeżyć nagrobki, ale i tak super, że nie są zniszczone całkowicie.
kwatera Baildonów © szczypiorizka
Znowu jazda w pełnym słońcu z Łubia do Pyskowic, ale tym razem mam sporo wody :-)
udaję się na Rynek, po drodze mijam szkołę z ciekawymi obiektami:
tako gadzina loto po każdym placu w Pyskowicach © szczypiorizka
Na Rynku chwila przerwy, posiłek, woda i odświeżenie się przy kurtynie wodnej.
Gliwice? © szczypiorizka
Ogarniam trasę na wiadukty.
Gdyby kto pytał: jedziemy z Rynku ul. AK (po drodze mijamy Carrefour- strategiczne miejsce na szybkie uzupełnienie zapasów) i kręcimy w kierunku na DK 40. Jedziemy cały czas prosto, mijamy skrzyżowanie ze światłami ( z DK 94) i już jesteśmy na DK 40 (ulica Mickiewicza). Teraz nasze oczy uważnie wypatrują żółtego domu po lewej (mniej więcej tuż za przystankiem z wiatą z prawej strony). Za tym domem widzimy drogę idącą na łąki (pola, ogółem tereny zielone). Trochę mocno kamienista droga zmienia się w typową ścieżkę wydeptaną wyjeżdżoną przez tubylców. Trochę pod górkę (na tej górce syf i malaria, hasie szkło i bele co- uważać pod nogi). Na górze asfaltowa droga i zaraz w prawo, będzie widać brukowaną (starego typu) drogę-> między betonowymi płotami. Jedziemy, jedziemy aż widzimy takie drzewo:
podoba mi się © szczypiorizka
Jak je widzimy, to znaczy, że jedziemy dobrze :P Jadymy dalyj, aż robi nam się zaś taka typowo ścieżka polna w dół. No i widzimy to:
tajne zakłady przemysłowe nazistów? © szczypiorizka
Mi kopara opadła. Dobrze, że nikogo nie było w tym rejonie, pomyślałby,że jakaś pustelniczka wyszła do cywilizacji. Co chwilę można było usłyszeć "Łał!", "Ale mega!".
Dodajmy do tego pogłos i mamy niezłe efekty dźwiękowe.
to tylko wiadukty © szczypiorizka
Trochę poczytałam o tym miejscu. Pierwsze plany budowy wiaduktów były już za czasów pruskich, niestety nie ukończono ich. Potem właśnie za czasów III Rzeszy, jak widać również nieskutecznie. Mimo to udało się przystosować jeden z wiaduktów do obecnego użytku. Co chwilę jakiś pociąg przejeżdżał jednym z wiaduktów, dając niesamowite (chwilami przerażające) wrażenia dźwiękowe.
stare i obecne © szczypiorizka
robi wrażenie © szczypiorizka
Widzę, że miejscówka dobrze znana, nie tylko amatorom piwno- ogniskowych schadzek, ale i tym, którzy lubią się wspinać.
To chyba Tarzana © szczypiorizka
recycling © szczypiorizka
chcę zostać Spidermanem! © szczypiorizka
Jadąc pod tymi wiaduktami nie mogę wyjść z podziwu, bardzo duże te obiekty i co pozytywnie zaskakuje- w dobrym stanie.
robi wrażenie © szczypiorizka
Jakby ktoś pytał jak tam trafiłam- koniec języka za przewodnika :-) Uprzejma Pani mieszkająca niedaleko tego miejsca:
już wiem, że w dobrym kierunku © szczypiorizka
powiedziała mi o tej ścieżce :-)
wykorzystali każdy wolny filar © szczypiorizka
"wtedy płynę, płynę, chwytam w żagle wiatr.." © szczypiorizka
Zdjęcia innych odkrywców tego miejsca są.. hmmm po prostu robione w innym czasie- mniej chaszczy, więcej widać konstrukcji. Widzę po udeptanych ścieżkach między ponad metrowymi pokrzywami (sic!) , gdzie się chodzi, a gdzie nie warto się zapuszczać. Trochę fotek dookoła (znowu padają hasła "Łał!!" "Genialne!") i próbuję wejść na górę.
pełen profesjonalizm © szczypiorizka
to cisnymy © szczypiorizka
Kask jest :P Ale tak na poważnie to robię podejście od innej strony ;-)
klasyka- no jakżeby inaczej © szczypiorizka
strmo © szczypiorizka
Na górze, oczywiście wysoko, czego można się spodziewać innego. Kilka kroków do przodu i się prawie kładę plackiem na ziemi. Kilka fotek i idę w kierunku góry drugiego wiaduktu (niższego)
na górze © szczypiorizka
Na tym niższym widzę podkłady kolejowe.
podkłady kolejowe © szczypiorizka
Trudno mi określić czy był ten wiadukt użytkowany czy nie. Idę na dół, rower przypięty, ale nie wiem, czy jakiś oszołom, który w międzyczasie się by tam nie przypałętał, nie postanowiłby sprawdzić czy rower umie pływać.
naprawdę ładne © szczypiorizka
dalsze fragmenty © szczypiorizka
Polecam to miejsce. Ma w sobie to coś, kawał historii, niedokończonej, tak się zastanawiam, czy planowano wykorzystać wszystkie wiadukty, czy za każdym razem stwierdzano, że poprzedni jest złej jakości (chodzi mi o parametry techniczne, nośność itd.) ?
Dla laika takiego jak ja-odnoszę wrażenie, że plany był bardzo ambitne.
Kategoria samotnie
Barbórka w środku lata
-
DST
17.31km
-
Czas
00:57
-
VAVG
18.22km/h
-
Sprzęt Maxim
-
Aktywność Jazda na rowerze
16 lipca 1784 w Szybie Rudolphine odkryto pierwsze złoża srebra i ołowiu. Od tego momentu mówi się o drugim okresie tarnogórskiego górnictwa. Dzięki temu odkryciu możemy chwalić, że w Tarnowskich Górach funkcjonowała jedna z pierwszych (ale nie pierwsza!!) maszyn parowych na kontynencie europejskim.
Tyle tytułem wstępu.
Miałam jechać do Chorzowa do parku, ale pogoda jakaś dziwna, więc zrezygnowałam. Po południu pojechałam na Kopalnię Zabytkową kupić książkę o Hucie Fryderyk. Trochę pogadałam ze znajomymi, zobaczyłam nowy/stary filmik promujący Kopalnię i pojechałam do domu. Pod wieczór kijki z przyjaciółką na Pniowiec. Żeby można było powiedzieć, że się było na festynie :P Przy okazji kilka razy nas deszcz łapał po drodze.
rower © szczypiorizka
Dlaczego piszę o górnictwie w TG? W ten weekend, między 14 a 15 lipca organizowana jest właśnie Barbórka. Cykl wydarzeń, których celem jest przypomnienie i upamiętnienie faktu odkrycia złóż srebra na tych terenach.
Kategoria kijki, krótki wypad, w towarzystwie
Siedem do sety
-
DST
93.62km
-
Czas
05:45
-
VAVG
16.28km/h
-
Sprzęt Maxim
-
Aktywność Jazda na rowerze
Tyle mi zabrakło. Już liczyłam na spektakularny rekord życiowy. Siedem do setki. Nie jestem Januszem roweru, więc nie dobiłam tych siedmiu kilometrów kręcąc "dookoła bloku". To nie dla mnie. Ale od początku.
Kolejna fajna sobota się zbliżała, więc w piątek ogarnianie mieszkania, by móc spokojnie coś zawojować następnego dnia. Najpierw na basen, potem szykowanie się do wyjazdu i w końcu tuż po dziesiątej wsiadłam na rower.
pola z byłą jednostką wojskową w tle © szczypiorizka
Postanowiłam sprawdzić trasę do Pławniowic, gdzieś tam znalezioną na internecie. Z drobną korektą, bowiem na Księży Las, moim zdaniem łatwiej zajadę od strony Miedar i Wilkowic.
Kościół św. Michała Archanioła © szczypiorizka
Stamtąd udałam się na Łubie.
jadę dalej © szczypiorizka
Na miejscu przypomniało mi się, że jest w Łubiu pałac należący niegdyś do znanego rodu Baildonów.
pałac Baildonów © szczypiorizka
Obecnie należy do DPS, więc zobaczenie go z bliska jest utrudnione, w dodatku, czytałam czyjąjś relację, że obecni zarządcy niezbyt przychylnie patrzą na fotografujących. Dlatego dwie niezbyt ładne fotografie i jadę dalej.
pałac Baildonów © szczypiorizka
Analizuję trasę i stwierdzam, że w sumie mogę jechać prosto do Pyskowic. Tak też czynię.
W Pyskowicach-> kurcze, tu są te mosty w Pyskowicach oraz skansen kolejowy. Patrzę na mapę, trochę mi po drodze na mosty. Wybieram skansen.
to już tutaj? © szczypiorizka
Mój durny GPS w telefonie każe mi krążyć wokół jednego rejonu przez chyba 15 minut. Stwierdzam, chyba wyrzucę telefon.
jak tam dotrzeć? © szczypiorizka
Znalazłam skansen, tylko nie miałam pojęcia jak się dostać na drugą stronę torów. Wyraźny znak "zakaz przejścia" plus budynek za mną z kolei (gdzie widać było, ktoś pracuje-z 10 samochodów zaparkowanych obok) zniechęcił mnie do taszczenia roweru.
Widziałam tam jakąś panią z dzieckiem (jak oni tam weszli? może przez jakiś zakład pracy tam się znajdujący?)
między chaszczami © szczypiorizka
No cóż, dobra, jadę po raz en-ty pod wiaduktem i co widzę, schodzi ze stromych schodów owa Pani z dzieckiem :D Krótka rozmowa i biorę rower pod pachę i idę na górę.
znalazłam drogę © szczypiorizka
w dobrym kierunku © szczypiorizka
Znaleźć to miejsce jest trudno. Niestety przejście też jest wymagające- chaszcze i wąska, udeptana dróżka. Miejsce niedostępne w tamtym momencie dla turystów. W domu wyczytałam, że aby zwiedzić skansen należy wcześniej się umówić z osobami ze Stowarzyszenia.
obrotnica kolejowa © szczypiorizka
obrotnica kolejowa © szczypiorizka
Szkoda, bo miejsce sprawia, że kopara mi opadła. Dla mnie niesamowita ta obrotnica. Pierwszy raz na własne oczy takie coś oglądam.
jedno obok drugiego © szczypiorizka
balansując na torach © szczypiorizka
Bahn coś tam werk © szczypiorizka
Trzeba dalej jechać. Znowu ogarniam trasę, jadę w kierunku na Dzierżno (oo! super pooglądam sobie inne jeziora). Tja, zobaczyłam...
Banana!!! © szczypiorizka
Kanał Gliwicki © szczypiorizka
z drugiej strony © szczypiorizka
Po bliżej nieokreślonej czasowo jeździe główną (krajową 40) docieram do trasy wzdłuż Kanału , w kierunku na Pławniowice.
nad Kanałem Gliwickim © szczypiorizka
Mega pozytywny odbiór tego miejsca.
kolejny punkt z listy zaliczony © szczypiorizka
Jeszcze na trasie do Jeziora miałam bezpłatną "kąpiel" piaskową. Czyścili jeden z wiaduktów kolejowych (jak inni się odważyli przejechać pod tym, to ja też).
Samo Jezioro jest większe i moim zdaniem ładniejsze od Chechła.
Ciepło, słonecznie i dużo ludzi.
widać pałac © szczypiorizka
Trochę posiedziałam na plaży, coś wrzuciłam na ruszt i postanowiłam objechać dookoła Jezioro.
"miszcz" fotografii © szczypiorizka
kolejna zapora © szczypiorizka
Kanał Gliwicki © szczypiorizka
Docieram do okolic Pałacu.
mamy to! © szczypiorizka
Sporo rowerzystów mnie mijało po drodze- pogoda oraz mały ruch samochodowy sprzyja wycieczkom.
DPS © szczypiorizka
przed Pałacem © szczypiorizka
Znaleźć sklep tu graniczy z cudem. A wody już nie ma... dobra, akcja- powrót do domu. To jedziemy do Taciszowa. No przecież musi tam być jakaś Biedronka, cokolwiek!
Na szczęście był sklep, otwarty co ważniejsze. Uzupełnienie płynów i cukru. Jadę dalej. Kierunek Bycina.
Pałac © szczypiorizka
Takie cudo zobaczyłam. To znaczy takie cudo, między chaszczami udało się dojrzeć.
smutny widok © szczypiorizka
Po drugiej stronie widok trochę gorszy. W domu sprawdziłam co to za pałac. Pałac ma bardzo bogatą historię i przepiękne wnętrza. Niestety, jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o kasę. W tym miejscu można więcej poczytać o pałacu i zobaczyć zdjęcia z wnętrz.
Nie ma co dłużej tu zostawać, jadę dalej
"i co ja pacze?" © szczypiorizka
W Paczynie mijam ogromne szklarnie z pomidorami. Dalej też jakieś pozostałości po zabudowaniach.
jakieś ruiny © szczypiorizka
Szybka rozkmina, olać wszystko i jechać 94 na Karchowice, czy kombinować z powrotem znowu przez Łubie (bo ja średnio lubię wracać tą samą trasą). Hmm wygląda na to, że szybciej zajadę przez Łubie. Okazuje się, że wracałam trasą, jaka była wyznaczona przeze mnie pierwotnie :-)
słynne truskawki © szczypiorizka
Podsumowując. Bardzo zadowolona, no prawie :P Tak na poważnie, cieszy mnie fakt małego ruchu samochodowego (a może to w skutek meczu Anglia- Szwecja?). Niezbyt skomplikowana pod względem szukania drogi (oprócz drogi do skansenu). Jednakże cały czas jechałam ulicami-> zero miejsc zacienionych, a słońce grzało konkretnie. Kolejna moja bolączka, wiatr (do którego chyba trzeba się już przyzwyczaić na dobre) oraz ukształtowanie terenu (pod górkę i z górki, dziwnym trafem za każdym razem jak jechałam z górki mocniej wiało i miałam wrażenie, że stoję w miejscu). Kolejny minus (dobra, mea culpa- moje niedbalstwo) to brak sklepu w Pławniowicach- muszę pamiętać, aby więcej wody zabierać ze sobą (jakoś technicznie to ogarnąć, bo nie chcę dużego plecaka brać ze sobą, a bluzka z tylnymi kieszeniami była złożona na bagażniku).
Udany wypad i już teraz wiem, że do Pyskowic bez problemu dojadę, a tam czekają na mnie mosty :]
Kategoria samotnie
Miasto
-
DST
27.96km
-
Czas
01:53
-
VAVG
14.85km/h
-
Sprzęt Romet
-
Aktywność Jazda na rowerze
Piątek upłynął pod hasłem-> ogarnianie rzeczy na mieście. Potem działka i wypad do siostry z zebranymi (własnymi) plonami ziemi :D
Kategoria centrum TG, krótki wypad