Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi szczypiorizka z miasteczka Tarnowskie Góry-Strzybnica. Mam przejechane 19784.10 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 16.49 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 365 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy szczypiorizka.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 18.70km
  • Czas 00:56
  • VAVG 20.04km/h
  • Sprzęt Kross Esker 5.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

październikowe podrygi

Niedziela, 5 października 2025 · dodano: 05.10.2025 | Komentarze 3

Na razie pogoda mi nie pasuje, wyraźnie daje mi znać, że sezon mój powoli dobiega końca. Bez spiny :)
mostek nigdy mi się nie znudzi
mostek nigdy mi się nie znudzi © szczypiorizka


Kategoria kółeczko


  • DST 43.28km
  • Czas 02:34
  • VAVG 16.86km/h
  • Sprzęt Velli
  • Aktywność Jazda na rowerze

rajzowanie z Jarkiem

Niedziela, 21 września 2025 · dodano: 21.09.2025 | Komentarze 5

Dziś miałam ponownie okazję pojeździć z Jarkiem Trasa bardzo ciekawa, wymagająca, ale co to dla mnie xD
prawie na platformie
prawie na platformie © szczypiorizka

Dzięki dobrze przygotowanej przez Jarka trasie, było sporo miejsc z ładnymi widokami z jednej strony industrialnie, a z drugiej strony na lotnisko.
widok na Hutę Katowice
widok na Hutę Katowice © szczypiorizka

Pogoda idealna. Ładnie słońce świeciło, wiatr nie przeszkadzał. Momentami trochę większy ruch samochodowy.
Beskidy też widać
Beskidy też widać © szczypiorizka

start samolotu
start samolotu © szczypiorizka

12% podjazd też w końcu pokonałam i mogłam zobaczyć z bliska radar lotniskowy.
Dziewicza Góra
Dziewicza Góra © szczypiorizka

Na koniec, krótka "gimnastyka" na siłowni na wolnym powietrzu w Ossach oraz sprawdzenie godziny na zegarze słonecznym.
zegar słoneczny w Ossach
zegar słoneczny w Ossach © szczypiorizka

Dzięki temu, że znowu przyjechałam samochodem do Świerklańca, byliśmy godzinę do przodu z jazdą ;-)




  • DST 28.30km
  • Czas 01:27
  • VAVG 19.52km/h
  • Sprzęt Kross Esker 5.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

TG i Radzionków po przerwie

Sobota, 20 września 2025 · dodano: 21.09.2025 | Komentarze 5

Po przeszło tygodniowej przerwie znalazłam czas i pogodę, by co nieco pokręcić. Idealna okazja, by zobaczyć i "zdobyć" świeży mural w Radzionkowie.
obraz nędzy i rozpaczy
obraz nędzy i rozpaczy © szczypiorizka

Trochę wietrznie, początkowo tempo ślamazarne. W TG chwila pauzy, chciałam odebrać sandały od szewca, powiedział, że będą gotowe w sobotę po godz.12. Nie wiem czy były gotowe, bo pocałowałam klamkę (a pytałam się czy w sobotę pracuje). No cóż, jadę dalej, buty może odbierze moja siostra.
nowiuśki mural
nowiuśki mural © szczypiorizka

Mural ładny, nawiązuje do tragedii Górnoślązaków, którzy w 1945 roku masowo byli wywożeni w głąb ZSRR. Przy okazji zauważyłam, że muzeum jest czynne, postanowiłam je zwiedzić.
Centrum Dokumentacji Deportacji Górnoślązaków do ZSRR w 1945 roku
Centrum Dokumentacji Deportacji Górnoślązaków do ZSRR w 1945 roku © szczypiorizka

Centrum Dokumentacji Deportacji Górnoślązaków do ZSRR w 1945 roku
Centrum Dokumentacji Deportacji Górnoślązaków do ZSRR w 1945 roku © szczypiorizka

Nie będę się rozpisywać o ekspozycji, bo to tak jakby opisać Obóz w Oświęcimiu. Napiszę tylko tyle, że to była wielka tragedia dla wielu rodzin, którzy obojętnie czy byli Polakami, czy Niemcami, czy po prostu "tutejszymi"- Ślązakami. Szacuje się, że na Wschód wywieziono około 40 tyś osób, ile powróciło- to trudno oszacować, prawdopodobnie około 20 %, często skrajnie wycieńczonych i schorowanych. 


Kategoria samotnie, wokół TG


  • DST 41.41km
  • Czas 02:39
  • VAVG 15.63km/h
  • Sprzęt Velli
  • Aktywność Jazda na rowerze

Serbia dzień 7 (a w sumie to 6 i BiH)

Piątek, 12 września 2025 · dodano: 21.09.2025 | Komentarze 7

Dotychczasowe dni jazdy dały mi mocno w kość. Tak, rekompensatą za ciężki warunki jazdy były przepiękne widoki. Coś za coś. Czwartek nie zapowiadał się interesująco pod wieloma względami. Po pierwsze, znowu przeszło 20 km po szutrach, które mogły być znowu wątpliwej jakości :P Po drugie profil trasy, który otrzymaliśmy dzień wcześniej (albo dwa dni wcześniej 🤔) do analizy, nie wyglądał zachęcająco. No i po trzecie- pogoda, miało padać. Wszyscy zdecydowaliśmy, że odpuścimy sobie ten dzień. Jednym z pomysłów na wykorzystanie tego dnia było poczekanie na okienko pogodowe i wjechanie najdłuższą gondolą na świecie na szczyt Tornik (1496m n.p.m.). Warianty były dwa-> z rowerem pod pachą na szczyt i potem zjazd w dół, albo po prostu wjazd i zjazd gondolą bez rowerów. Na szczęście, wraz z kilkoma osobami nie czekaliśmy za długo, licząc na poprawę pogody i pieszo udaliśmy się na stację kolejki. Kolejka ta ma długość 9 kilometrów i jazda w jedną stronę trwa bite pół godziny!! 🙂 Bardzo chciałam skorzystać z tej atrakcji mimo mojego okropnego lęku wysokości. Na szczęście dzięki współtowarzyszom wycieczki udało mi całą trasę przejechać nie zamykając oczu, dzięki temu mogłam podziwiać ładne widoki.
jeszcze mam szansę się wycofać
jeszcze mam szansę się wycofać © szczypiorizka

Cieszyłam się jak dziecko, że mi się udało xD Może dzięki temu nie będę się już bać jadąc ELKĄ w Parku Śląskim 😂
wjechałam !
wjechałam ! © szczypiorizka

Na górze korzystaliśmy z okienka pogodowego i podziwialiśmy widoki, kilka osób zdecydowało się na dalszą pieszą wędrówkę na sąsiedni szczyt. Ja wolałam gorącą czekoladę z widokiem na Zlatibor.
ławeczka na Torniku (1496m n.p.m.)
ławeczka na Torniku (1496m n.p.m.) © szczypiorizka

I believe I can flyyyy
I believe I can flyyyy © szczypiorizka

Wszystko pięknie fajnie, ale widziałam powoli zbliżające się chmury mocno granatowe. Zasugerowałam odwrót i zjazd kolejką do miasta. Ulewa złapała nas w trakcie powrotu. Niezbyt przyjemne uczucie, spotęgowane zatrzymaniem się kolejki na jakieś pół minuty (nie, nie krzyczałam, ale lekka panika już była 🙄). Na szczęście po zjeździe do miasta deszcz ustąpił. Dalsza część dnia to obiad, odpoczynek, basen i tym podobne.
12 września, tj. w piątek ponownie wszyscy wsiedliśmy na rowery. To drugi raz, gdy wjechaliśmy do sąsiedniego państwa, czyli Bośni i Hercegowiny. Na dzień dobry podjazd, Strava pokazuje, że to praktycznie pionowa ściana była, a to nie całe 2 kilometry długości. Masakra jakaś. Potem było już coraz lepiej.
gdzieś za miejscowością Uvac
gdzieś za miejscowością Uvac © szczypiorizka

studia i miejsce pamięci?
studia i miejsce pamięci? © szczypiorizka

gdzieś za miejscowością Uvac
gdzieś za miejscowością Uvac © szczypiorizka

Co jakiś czas naszym oczom ukazywała się rzeka Lim. 
widok na rzekę Lim
widok na rzekę Lim © szczypiorizka

na trasie
na trasie © szczypiorizka

Gdzieś około 20 kilometra była dłuższa przerwa na posiłek na łonie natury. Kto chciał mógł się wykąpać w rzece. Ja poprzestałam na stopach.
moczę stópki
moczę stópki © szczypiorizka

Widoki dalej zachwycały, nawet trasa stała się mniej męcząca, chociaż zrobiła się lekka patelnia. Szkoda było się nie zatrzymywać, by czegoś nie uwiecznić.
na trasie
na trasie © szczypiorizka

widok na rzekę Lim
widok na rzekę Lim © szczypiorizka

na trasie
na trasie © szczypiorizka

Kilka tuneli też mieliśmy okazję pokonać. Lampki cały czas włączone, tunele nieoświetlone (czasami okulary przeciwsłoneczne też to potęgowały xD).
tunelowy dzień
tunelowy dzień © szczypiorizka

Na 40 kilometrze uznałam, że kończę swój przejazd. Wsiadłam do autokaru. Do końca tej wycieczki zostało jakieś 20 km, w których było kilka wymagających podjazdów. Nie żałuję. Wraz z paroma osobami dotarliśmy do miejscowości Visegrad, gdzie mieli do nas dołączyć rowerzyści.
Višegrad- Most Mehmeda Paszy Sokolovicia
Višegrad- Most Mehmeda Paszy Sokolovicia © szczypiorizka

W mieście nic szczególnego nie ma, oprócz tego mostu, który był niemym świadkiem wielu, często niechlubnych zdarzeń. No i to miasto noblisty Ivo Andrića. Trochę murali złapałam przy okazji pieszej wędrówki.
Višegrad-murale
Višegrad-murale © szczypiorizka

Višegrad-murale
Višegrad-murale © szczypiorizka

Višegrad-murale
Višegrad-murale © szczypiorizka

Višegrad-murale
Višegrad-murale © szczypiorizka

Višegrad-murale
Višegrad-murale © szczypiorizka

Višegrad-murale
Višegrad-murale © szczypiorizka

Bardzo fajny dzień, powinien być na początku tego wyjazdu a nie na końcu.
Višegrad
Višegrad © szczypiorizka

Sobotni wyjazd rowerowy nie przypadł mi do gustu. Organizator przewidział około 45 kilometrową jazdę z Zlatiboru do miejscowości Užice, skąd mieliśmy już jechać autokarem w drogę powrotną do Polski. Ta rajza wiązała się z tym, że oprócz standardowych rzeczy (jedzenie, jakieś narzędzia w razie "w") to miałam ze sobą wieźć ubrania na zmianę (na podróż powrotną autokarem) oraz jakieś środki do umycia się. Czyli miałam jechać z jakimś tam bagażem większym niż zwykle, na miejscu szukać łaźni publicznych lub iść na basen miejski (który był zamknięty), umyć się, przebrać, mieć jeszcze czas aby szukać restauracji i coś zjeść no i w tym wszystkim targać ze sobą rower po niezbyt ciekawym mieście. No średnio mi się to podobało. Nie tylko ja podzielałam ten pogląd, więc jakieś 10-15 osób zdecydowało się nie jechać rowerem tylko pozostać w Zlatiborze i jechać autokarem, inni uznali, że dotrą do Užic lokalnym PKSem. Ja zostałam na mieście. Na luzie, bez spiny, czas wolny na czytanie książki, kręcenie się po lokalnym bazarze, obiad.
w kupie raźniej
w kupie raźniej © szczypiorizka

Podsumowanie.
Trudno mi jednoznacznie ocenić ten wyjazd. Z jednej strony cieszę się, że w sumie pogoda dopisała (oprócz czwartku nie rowerowego i tak). Piękne widoki, przełamanie strachu (jazda Złotą Gondolą w Zlatiborze), świetna ekipa innych zapalonych rowerzystów jak ja. Dobre usytuowanie hotelu no i sam hotel był spoko- tu wspomnę i panu zwanym przez nas Tonym Soprano 😂 który strzegł zasobów jadalni, że dopiero punkt 7 rano mogliśmy zabrać się za nakładanie pożywienia na talerze. Dwie minuty prędzej, to absolutny zakaz był (potem lekko zluzował).
Z drugiej strony dostrzegam drobne niedociągnięcia organizacyjne, trasa była bardzo trudna, naprawdę nie wiem czy bym się na nią zdecydowała, wiedząc wcześniej jakie podjazdy na mnie czekają. Jak można wywnioskować bo moich wcześniejszych wpisach- ten rok nie należy do udanych pod względem regularnej jazdy. Może, gdybym więcej czasu poświęciła na "trening", byłoby mi łatwiej.
Czy polecam tę konkretną wycieczkę? Hmm... no nie wiem xD Naprawdę jest co dreptać pod górę, z górki też nie łatwo. Pamiętam, że był taki zjazd, gdzie 5 km pokonałam w niecałe 10 minut.. moje rekordy prędkości czasem oscylowały w granicach 50 km/h, a mając dłonie na hamulcach to i 38 km/h (V-brake dały radę, chociaż czasem bałam się, czy mi linka nie strzeli).
Więc to trudna technicznie trasa. Zawsze można z części, albo i z całości trasy zrezygnować- ja z tego korzystałam i nie żałuję. Nikomu nic nie musiałam udowadniać, żadnej normy dziennej nie miałam. To był mój urlop, miał mi sprawić przyjemność. Tak, jak pokonałam na rowerze każdy dzień, był dla mnie wystarczający. Jeśli ktoś chce sprawdzić dokładnie trasę i profile to zapraszam na STRAVĘ Może te cyferki i mapki coś więcej powiedzą i uzmysłowią, z czym się mierzyłam. Na pewno warto pojechać na jakąkolwiek zorganizowaną wycieczkę przez biuro podróży (wbrew pozorom jest ich sporo na rynku), ponieważ ludzie, których miałam okazję poznać są jedną z większych wartości dodatnich :) Godziny rozmów o wszelakich podróżach, nie tylko rowerowych, wspólne dzielenie się posiłkami w trakcie przerw, wodą na trasie, pomocną dłonią w razie awarii, nawet narzekanie na kolejny podjazd dawało poczucie ulgi, że jest nas więcej i mamy tę samą trasę do pokonania. Dziękuję Wam ❤️
udało się!!
udało się!! © szczypiorizka


Kategoria murale, Serbia 2025


  • DST 41.92km
  • Czas 02:55
  • VAVG 14.37km/h
  • Sprzęt Velli
  • Aktywność Jazda na rowerze

Serbia dzień 5

Środa, 10 września 2025 · dodano: 20.09.2025 | Komentarze 5

W środę ruszyliśmy w kierunku Parku Narodowego Tara. Sporą część przebyliśmy asfaltowymi drogami, które wiły się po lesie, bądź też między spokojnymi, niewielkimi miejscowościami. 
gdzieś na trasie
gdzieś na trasie © szczypiorizka

W miejscowości Konjska Reka nastąpiło pewne nieporozumienie organizacyjne. Ogółem rozchodziło się o to, kiedy i gdzie będzie długa przerwa obiadowa. W wyniku ogólnogrupowej dyskusji, nastąpił rozłam w mojej, drugiej grupie. Część pojechała w dalszą trasę, licząc na obiad w późniejszym czasie (było ok. godz.11-12). Cała akcja była z powodu pierwszej grupy :P która pojechała na objazd całego Jeziora Zaovinsko (kwestia zgrania się godzinowo, coś w tę deseń). 
Po jakiś 3 godzinach w końcu ruszyłam wraz z niedobitkami na dalszą trasę. Na mniej więcej 22 kilometrze moja grupa ponownie była w całości. To był punkt widokowy na rzekę Drin oraz hydroelektrownię Banjska Stena.
widok na hydroelektrownię Banjska Stena
widok na hydroelektrownię Banjska Stena © szczypiorizka

W międzyczasie pogoda się zepsuła, trochę zaczęło padać (na szczęście nie było ulewy).
niedźwiedź jednym z symboli Parku Narodowego Tara
niedźwiedź jednym z symboli Parku Narodowego Tara © szczypiorizka

Dalszą podróż przebyliśmy kierując się w dół rzeki Drina. Około 26 kilometra zaczął się ostry zjazd. Momentami asfaltowy, momentami szutrowy (śliskie, mokre kamienie). Na szczęście o ile wiem, wszystkim udało się bez wywrotki zjechać w dół. Deszczyk ustąpił, a naszym oczom ukazała się rzeka, wzdłuż której jechaliśmy przez następne kilometry.
wąwóz rzeki Drina
wąwóz rzeki Drina © szczypiorizka

wąwóz rzeki Drina
wąwóz rzeki Drina © szczypiorizka

Nawet udało mi się złapać mural 😁
mural!!! :)
mural!!! :) © szczypiorizka

Miejscowość Perucac, była końcową stacją zarówno dla nas, drugiej grupy, jak i dla tych co zdecydowali się pokonać około 70 kilometrów okrążając Jezioro Zaovinsko. Druga, dłuższa przerwa na posiłek i obserwowanie małej bandy kotów (cztery albo pięć kotów w sumie było), które wiły się między stolikami w poszukiwaniu smakołyków.
kociaki cwaniaki
kociaki cwaniaki © szczypiorizka 


Kategoria murale, Serbia 2025


  • DST 39.06km
  • Czas 02:55
  • VAVG 13.39km/h
  • Sprzęt Velli
  • Aktywność Jazda na rowerze

Serbia dzień 4

Wtorek, 9 września 2025 · dodano: 18.09.2025 | Komentarze 5

Kolejny dzień, który obfitował w piękne widoki. Tego dnia ruszyliśmy spod miasteczka Nova Varos. Po około godzinie jazdy (Strava nie kłamie, były podjazdy xD) dotarliśmy do punktu widokowego nad Jeziorem Uvacko (Sjenicko). Tam oglądaliśmy majaczące daleko sylwetki sępów płowych. Dłuższa chwila na wszelakie sesje zdjęciowe po czym zjechaliśmy w dół, w kierunku tamy.
niewidoczne sępy płowe
niewidoczne sępy płowe © szczypiorizka

zapora wodna
zapora wodna © szczypiorizka

zapora na rzece Uvac
zapora na rzece Uvac © szczypiorizka

Przepiękny widok na Jezioro sprawiał, że co chwilę zatrzymywaliśmy się, aby zrobić zdjęcia.
gdzieś na trasie
gdzieś na trasie © szczypiorizka

Kanion rzeki Uvac
Kanion rzeki Uvac © szczypiorizka

niekończąca się jazda pod górkę
niekończąca się jazda pod górkę © szczypiorizka

gdzieś na trasie
gdzieś na trasie © szczypiorizka

kasa fiskalna
kasa fiskalna © szczypiorizka

nie wiem kto tu jest większym baranem
nie wiem kto tu jest większym baranem © szczypiorizka

Ten dzień zakończyłam, jak kilku innych uczestników, na około 40 kilometrze. Moja grupa dotarła trochę spóźniona do restauracji, gdzie czekał na nas obiad (lokalne dania, nie wszystkie ciepłe, ale bardzo smaczne). Tu również był widok na rzekę Uvac, a szczęściarze mogli zobaczyć z bliska sępa (zaliczam się do tej grupy, chociaż go widziałam będąc w środku restauracji).
Poniżej zdjęcie jednego z uczestników. Ktoś ma bardzo dobry aparat w telefonie.
użyczone zdjęcie- zbliżenie na sępa płowego
użyczone zdjęcie- zbliżenie na sępa płowego © szczypiorizka

Po obiedzie, grupa pierwsza oraz chętni z mojej grupy (w sumie to nie wiem, czy ktoś się zdecydował z tej drugiej grupy) mogli przebyć jeszcze jakieś 10 km do ostatniego punktu widokowego Molitva. Jak to czasem bywa, szczególnie w mojej grupie- lubiliśmy robić po swojemu  tak zwane "dokrętki", czyli dodatkowe kilometry proponowane prze organizatora. W naszym wydaniu polegało to na tym, że po prostu się gubiliśmy (patrz Serbia dzień 2) i robiliśmy dodatkowe kilometry, by znaleźć prawidłową drogę. W dniu dzisiejszym taką dokrętkę zrobili kierowcy autokaru. Zamiast w jakieś 10-15 minut dojechać do miejsca docelowego, spędziliśmy jakieś pół godziny na krążeniu między wąskimi uliczkami czy zawracaniu. Z tego co słyszałam to co innego pokazywał GPS kierowców (który jest ustawiony na trasy dla autokarów i innych dużych samochodów- nie znam się), a co innego GPS przewodniczki.
W gratisie mieliśmy lekki korek spowodowany pędzeniem krów przez ulicę-> prowadzone było przez kierowcę passerati (w sensie WV Passat) dosyć oryginalnie to wyglądało.
krówki na trasie
krówki na trasie © szczypiorizka

W końcu po bliżej nieokreślonym czasie dotarliśmy na miejsce. Niestety złota godzina nas ominęła i zdjęcia już wyszły mniej spektakularnie. Ci, którzy zdecydowali się jechać do tego miejsca na rowerze też byli lekko zniesmaczeni, że musieli tak długo na nas czekać.
Kanion rzeki Uvac
Kanion rzeki Uvac © szczypiorizka

Nie muszę chyba wspominać, że każdego dnia, do hotelu docieraliśmy na tyle późno, że średnio chciało nam się wychodzić na miasto. Jako substytut lokalnego baru musiał nam wystarczać "słynny" pokój 201 z tego wyjazdu xD


Kategoria Serbia 2025


  • DST 50.89km
  • Czas 03:33
  • VAVG 14.34km/h
  • Sprzęt Velli
  • Aktywność Jazda na rowerze

Serbia dzień 3

Poniedziałek, 8 września 2025 · dodano: 18.09.2025 | Komentarze 5

W poniedziałek po raz pierwszy pojechaliśmy do sąsiedniego kraju, a mianowicie do Bośni i Hercegowiny. Na początek, tuż po ściągnięciu rowerów z przyczepki oraz przygotowaniu ich do jazdy, poszliśmy zwiedzić prawosławny klasztor w Dobrun.
klasztor w Dobrun
klasztor w Dobrun © szczypiorizka

Piękne widoki, zachęcały do rozpoczęcia jazdy. Sam teren klasztorny niezbyt mi przypadł do gustu, ot kilka budynków niedostępnych do zwiedzania, nawet do cerkwi nie można było wejść.
cerkiew w Dobrun
cerkiew w Dobrun © szczypiorizka

Po obejrzeniu tego terenu, podzieliliśmy się na dwie grupy jak w dniach poprzednich (naturalnie wyszło, że pierwsza grupa jest mocniejsza, szybsza, a druga w której ja byłam, bardziej wycieczkowa 😉) i ruszyliśmy na szlak w odpowiednich odstępach czasowych.
Na około 4 kilometrze, gdzie powoli wjeżdżaliśmy ciągle pod górkę, zatrzymaliśmy się przy kolejnym klasztorze w miejscowości Dobrunska Rijeka. Tu już mieliśmy więcej szczęścia, tak uważam, bo oprócz tego, że można było wejść do cerkwi, była też dostępna toaleta 😁 
klasztor pw. św. Mikołaja
klasztor pw. św. Mikołaja © szczypiorizka

kotek ma wywalone
kotek ma wywalone © szczypiorizka

cerkiew w Dobrunska Rijeka
cerkiew w Dobrunska Rijeka © szczypiorizka

To był dopiero początek trasy, sporo przed nami.. czy pisałam już, że praktycznie każdy dzień, każda trasa, to podjazd?? Nie? No to piszę-> w tymże dniu, także musieliśmy się zmierzyć z podjazdem (który mierzył przeszło 13 km). Później było z górki.
dzielnie walczę i jadę
dzielnie walczę i jadę © szczypiorizka

Około 22 kilometra ponownie wjechaliśmy na teren Serbii.
na trasie
na trasie © szczypiorizka

Nie za długo cieszyliśmy się brakiem dużych i ciężkich podjazdów. Od około 30 kilometra znowu musieliśmy spiąć się na wyżyny swoich umiejętności i cierpliwości, by dotrzeć do klasztoru w miejscowości Banja.
o kurka, koło mi się kręci
o kurka, koło mi się kręci © szczypiorizka

patriotycznie
patriotycznie © szczypiorizka

Tam mieliśmy dłuższą przerwę obiadową. Obiad polegał na tym, że wcześniej mieliśmy zakupioną żywność w Lidlu i na terenie klasztoru rozsiedliśmy się w cieniu na trawie, by uzupełnić spalone kalorie. Nie było toalety, ale dla chętnych na terenie kościelnym biegło źródło wód termalnych. O tym, że to termalne wody, doczytałam w domu. Będąc tam, na miejscu dziwiłam się miejscowym, że moczą tam nogi xD
cerkiew w Banja
cerkiew w Banja © szczypiorizka

Nasza dalsza trasa przebiegała wzdłuż rzeki Lim. Nie będę zasypywać bloga zdjęciami, bo ciężko dokonać selekcji (tym bardziej, że momentami mam pomieszane zdjęcia swoje z tymi, które wykonali inni uczestnicy i nie chcę nie mając pewności, przypisać sobie czyjejś fotki).


Kategoria Serbia 2025


  • DST 39.99km
  • Czas 02:48
  • VAVG 14.28km/h
  • Sprzęt Velli
  • Aktywność Jazda na rowerze

Serbia dzień 2

Niedziela, 7 września 2025 · dodano: 16.09.2025 | Komentarze 7

Ponownie zaczynamy wycieczkę rowerową spod hotelu w Zlatiborze. Wyjazd z miasta bezproblemowy. dosyć szybko zaczynają się górki i prowadzenie roweru przez niektórych. Któż by się spodziewał  😂
jakiś element okołomuralowy
jakiś element okołomuralowy © szczypiorizka

Pogoda dopisywała, w sumie to nawet słońce dosyć ładnie przygrzewało w połączeniu z asfaltem.
Gdzieś około 20 kilometra dotarliśmy do miejsca, gdzie się znajduje Jaskinia Stopića. Zrobiła na mnie bardzo dobre wrażenie. Po pokonaniu iluś tam schodów w dół, zobaczyłam wejście bardzo podobne do Jaskiń Punkvy w Czechach
Jaskinia Stopica
Jaskinia Stopica © szczypiorizka

Zdjęcia niestety nie oddają tego ogromu miejsca. Bardzo wysokie, nie mam doświadczenia w chodzeniu po jaskiniach, ale tu spory odcinek był dostępny dla turystów. Mogę z czystym sumieniem polecić to miejsce. Przy okazji zamieniłam parę zdań ze spotkanym tutaj motocyklistą spod Łodzi. Robił sobie urlopową objazdówkę po krajach bałkańskich 🙂
Jaskinia Stopica
Jaskinia Stopica © szczypiorizka

Jaskinia Stopica
Jaskinia Stopica © szczypiorizka

W trakcie zwiedzania jaskini mieliśmy akcję z wyprowadzaniem bezpańskiego psa, który biegł za nami dobrych kilka kilometrów aż do jaskini i w pewnym momencie utknął w tych "nieckach", które widać na zdjęciu powyżej (nie było w nich wody). Po zwiedzeniu jaskini udaliśmy się w dalszą podróż.
jeden z lżejszych podjazdów
jeden z lżejszych podjazdów © szczypiorizka

W czasie całej naszej podróży nie spotkałam się z tym, by psy nas atakowały, owszem szczekały i czasem trochę biegły albo łasiły się do nas, ale na szczęście nie było niemiłych sytuacji.
piesio
piesio © szczypiorizka

W mieście Sirogojno przerwa na sklep (lody, piwo, kawa i tym podobne), oraz możliwość zwiedzenia skansenu. Oczywiście skorzystałam.
skansen w Sirogojno
skansen w Sirogojno © szczypiorizka

Bardzo ładny skansen, z widokami na góry. Miałam wrażenie, że kilka chałup ominęłam, trudno. Dobrze zachowane, do niektórych można było wejść. Widzę drobne różnice w tym jak kiedyś mieszkali ludzie z tych rejonów, a tym jak u nas kiedyś było (na podstawie naszych skansenów).
Jeszcze rzut oka na cerkiew i krótką modlitwę. Można ruszać dalej.
cerkiew w Sirogojnie
cerkiew w Sirogojnie © szczypiorizka

Dalsza część podróży w tym dniu nie była miła i nie mówię tu o ciągłych podjazdach (to chyba będzie moje "ulubione" słowo tego wyjazdu i wpisów). Mianowicie w okolicach 30 kilometra nasza przewodniczka zgubiła ślad, w sensie był, ale pokazywał głupoty. Straciliśmy chyba z 40 minut na szukaniu dobrej drogi. Ciągłe krótkie ostre zjazdy, które okazywały się wjazdem komuś na chatę albo na prywatną polanę, potem wprowadzanie rowerów na "główną" drogę spowodowały, że zdecydowaliśmy się zrobić dzidę naokoło chyba drogą krajową. Przy kolejnym pitstopie autokarowym dostaliśmy możliwość (ze względu na opóźnienie) dalszej jazdy rowerem aż do restauracji, która była stacją końcową podstawowej wersji, ale bez możliwości pójścia nad Wodospad Gostilje, lub można było zakończyć podróż rowerową i udać się autokarem na obiad do knajpy. Zdecydowałam się (wraz z kilkoma osobami) zakończyć w tym dniu wycieczkę. Najzabawniejsze było to, że gdy dotarliśmy autokarem pod restaurację nie chcieliśmy z niego wysiadać mówiąc kierowcom, że to chyba nie to miejsce (przewodniczka trochę inaczej opisywała nam to miejsce- nie podała też nazwy knajpy). Na szczęście (albo i nie) była to właściwa restauracja. Dlaczego na nieszczęście? Bo to była niedziela, sporo gości, duże trudności z dorwaniem się do stolika i nieuprzejmy kelner, który chyba nas za karę obsługiwał (w sensie ten stolik, przy którym siedziałam z kilkoma osobami).  Na szczęście jedzenie było smaczne. Po posiłku dla wytrwałych szalonych rowerzystów czekała jeszcze ładna ściana na około 8 km (+ jakieś 7 km "normalnej" jazdy). Oczywiście nie skorzystałam. To mój urlop, nikomu nic nie musiałam udowadniać 😉
P.S. Na Stravie umieszczam mapki, mniej więcej w takim tempie jak tutaj wpisy :P


Kategoria murale, Serbia 2025


  • DST 30.30km
  • Czas 02:05
  • VAVG 14.54km/h
  • Sprzęt Velli
  • Aktywność Jazda na rowerze

Serbia dzień 1

Sobota, 6 września 2025 · dodano: 15.09.2025 | Komentarze 6

Po średnio przespanej nocy w autokarze dojechaliśmy do Zlatiboru, miejscowości, która przez kilka następnych dni miała być naszą bazą wypadową. Jak określić i zobrazować Zlatibor? Proszę sobie wyobrazić Zakopane ;-) Dodatkowo, to miasteczko, chyba nie ma w ogóle planu zagospodarowania przestrzennego, wszędzie gdzie się da, jest plac budowy- nowe hotele, apartamenty i tym podobne wyrastają jak grzyby po deszczu.
Po zameldowaniu się w pokojach, ruszyliśmy na "rekonesans". Pętelka wokół miasteczka. Organizator wyjazdu od razu dał nam nieźle popalić tą trasą. Sporo szutru, ale nie takiego jaki znamy w Polsce, duże, często ostre kamienie, sprawiały, że podjazdy i zjazdy były dosyć trudne, czasami niebezpieczne. Nie ukrywam, lekko zniechęciłam się po tym dniu.
rozgrzewka
rozgrzewka © szczypiorizka

rozgrzewka
rozgrzewka © szczypiorizka

Na plus-> widoki, zacne. Pogoda, też dopisywała.
rozgrzewka
rozgrzewka © szczypiorizka

rozgrzewka
rozgrzewka © szczypiorizka

rozgrzewka
rozgrzewka © szczypiorizka

rozgrzewka
rozgrzewka © szczypiorizka


Kategoria Serbia 2025


  • DST 7.70km
  • Czas 00:45
  • VAVG 10.27km/h
  • Sprzęt Velli
  • Aktywność Jazda na rowerze

prolog urlopowy

Piątek, 5 września 2025 · dodano: 15.09.2025 | Komentarze 5

Dzięki sprytnemu manewrowi jakim było zostawienie wcześniej roweru w firmowym garażu, siostra zawiozła mnie bez problemu z samym bagażem na dworzec. 
jeszcze w Gliwicach
jeszcze w Gliwicach © szczypiorizka

O ile nie było problemu z umiejscowieniem roweru na haku w przedziale, to jakimś dziwnym trafem mojego miejsca siedzącego nie było 🤷 Dziwny skład jechał. Trudno. Ważne, że dotarłam bez spóźnienia do Krakowa. Spokojnym tempem (kilka godzin czasu do zbiórki) ruszyłam w kierunku Płaszowa. 
widać, że jestem w Krakowie
widać, że jestem w Krakowie © szczypiorizka

Na Kopiec Krakusa nie chciało mi się wjeżdżać z bagażem, ale za to podjechałam pod Szary Dom, czyli dawny karcer KL Płaszów.
Szary Dom
Szary Dom © szczypiorizka

Mural "Wiosna" Mikołaja Rejsa, zdobi jedną ze ścian budynku przy ulicy Dworcowej. Funkel nówka, z 2025 roku, powstał z inicjatywy Fundacji "Zróbmy sobie Kraków".
mural
mural "Wiosna" © szczypiorizka

Przede mną przeszło tygodniowa wyprawa rowerowa do Serbii oraz do Bośni i Hercegowiny. Na miejscu zjawiło się prawie 40 uczestników, spora część to "weterani wyprawowi z Horyzontów", którzy znali się z poprzednich wyjazdów. Ja nie natrafiłam na nikogo z moich dwóch poprzednich wyjazdów. Nic nie szkodzi. Nowe znajomości, nowe możliwości 😉
Dziś pisząc ten tekst już jestem w domu, powoli ogarniam zdjęcia, segreguję je, więc nowe zapiski z tego rowerowego urlopu pojawiać się będą przez dobrych kilka dni 🙂


Kategoria murale, Serbia 2025