samotnie
Dystans całkowity: | 6318.68 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 377:00 |
Średnia prędkość: | 16.76 km/h |
Liczba aktywności: | 167 |
Średnio na aktywność: | 37.84 km i 2h 15m |
Więcej statystyk |
Pogoria i inne zbiorniki wodne
-
DST
63.57km
-
Czas
03:20
-
VAVG
19.07km/h
-
Sprzęt Kross Esker 5.0
-
Aktywność Jazda na rowerze
Podjechałam autem pod parking przy zaporze na zbiorniku Kozłowa Góra. To był bardzo dobry pomysł, zaoszczędzona godzina jazdy rowerem. Stamtąd skierowałam się już rowerem w kierunku na Jezioro Rogoźnickie. Następnie minęłam Górę Siewierską i na szczęście pod S1 przejechałam, by dostać się nad Jezioro Przeczyckie. Specjalnie szukałam takich dróg, by nie było wiaduktu xD
OSP Toporowice © szczypiorizka
Jezioro Przeczyckie © szczypiorizka
Bardzo ładne to jezioro, dosyć spore. Jestem bardzo przyzwyczajona do widoku Chechła i widok większego zbiornika zawsze robi na mnie pozytywne wrażenie.
Jezioro Przeczyckie © szczypiorizka
Trasa nie należy do łatwych, sporo podjazdów, ale za to widoki fajne.
Huta Katowice © szczypiorizka
Sporo po drodze mijałam znaków różnych szlaków rowerowych- fajnie, szkoda tylko, że często nie są one w formie pętli, tylko od punktu A do punktu B. Przy ich ewentualnej realizacji, trzeba trochę pokombinować, jak ciekawie daną trasę pokonać i durnie się nie wracać do punktu startowego.
Do Pogorii IV docieram od strony Wojkowic Kościelnych.
Pogoria IV © szczypiorizka
Super miejsce na odpoczynek, tylko boję się spytać, jak tu jest, gdy jest ładny weekend. Był popołudniowy piątek i tak było sporo osób, czasami lekko ciasno na ścieżce.
Szwedzki na Pogorii © szczypiorizka
Nawet jakieś malunki złapałam.
ładny mural © szczypiorizka
Pogoria III © szczypiorizka
Na terenie tak zwanego Pojezierza Dąbrowskiego, to chyba cały dzień idzie spędzić.
Pogoria III © szczypiorizka
Drogę powrotną oczywiście tak postarałam sobie ułożyć, aby nie wracać, chociaż po części, tą samą trasą. W Parku Zielona, chwila przerwy na toaletę (w miarę czysta, bezdotykowa i bezpłatna :P)
bóbr © szczypiorizka
Park Zielona © szczypiorizka
Następnie przejechałam obok Elektrowni Łagisza, by DW913 dotrzeć do Strzyżowic. Stamtąd już bardziej lokalnymi do Rogoźnika i Dobieszowic
ładna brama © szczypiorizka
Fajna wycieczka. Trochę wymagająca, ale dużo lepiej mi poszło niż w 2022 , kiedy to jechałam na rowerze od domu i coś mnie wtedy kolano w drodze powrotnej zaczęło boleć. Wtedy pamiętam, ledwo doczłapałam się do domu.
Kategoria dalej od TG i okolic, murale, samotnie
pętla zbrosławicka
-
DST
60.16km
-
Czas
03:21
-
VAVG
17.96km/h
-
Sprzęt Kross Esker 5.0
-
Aktywność Jazda na rowerze
Start w Miedarach, przez Kopaninę i jej lasy. Akurat była wycinka, ale pan mnie przepuścił, co nadziałam się na metrowe pokrzywy przy okazji to moje...
Szlak dość dobrze oznaczony, sporadycznie przy skrzyżowaniach brakowało znaku, ale wcześniej wgrany ślad gps (nie zapomniałam Garmina :P) pomagał w takich sytuacjach.
Średnio fajne ścieżki leśne wybrali. Liczyłam, że gravelem szybko przemknę przez nie, ale dość mocno się męczyłam po kamieniach.
Nadrobiłam to trochę jadąc od Księżego Lasu do Łubia.
Jadąc ulicą Długą w Łubiu, orientuję się, że jadę obok pałacu Baildonów.
Niestety, oprócz tej altanki nic więcej nie widać.
Gdzieś w Pyskowicach mijam lokalne mądrości.
Trochę dziwnie moim zdaniem jest poprowadzona ta trasa. Fakt, ruch znikomy (oprócz części Pyskowickiej), ale np. w Kopaninie-omijamy pałac, w Księżym Lesie omijamy drewniany kościół, no w Pyskowicach jedziemy obok mamuta (okej może być), w Przezchlebiu jedziemy obok ruin kościoła (okej), gdybym na chwilę nie zboczyła z trasy, to bym nie zobaczyła dawnej stacji PKP w Wieszowej.
Następnie trasa przebiega wzdłuż autostrady A1, po czym znowu wjeżdża się do lasu, na niezbyt ciekawe ścieżki. Chyba się przyzwyczaiłam do super szerokich dróg pożarowych u mnie w lesie :P
Pozytywnie zaskoczona, że nawet na polach mamy (póki co) oznaczenia szlaku.
Reasumując- zawiodłam się na tym szlaku. Na plus oznaczenia- dużo lepiej niż LR w niektórych momentach.
Kategoria kółeczko, samotnie
dłuższa trasa MTS
-
DST
74.07km
-
Czas
03:50
-
VAVG
19.32km/h
-
Sprzęt Velli
-
Aktywność Jazda na rowerze
Najpierw jeszcze fotka z poprzednich dni, w których jeździłam do Tworoga (w związku z autem), ale bez dokumentowania tego na liczniku. Krasula się fantastycznie mieści do auta.
Tak poza tym, postanowiłam po pracy w piątek spróbować przejechać, ale na starym rowerze, dłuższą trasę, przygotowaną przez Kowala na zawody. Gdybym zaczęła wcześniej, na pewno bym ją całą przejechała, ale wolałam nie ryzykować jazdy w godzinach późnowieczornych, więc skróciłam ją o około 20 km. Nie żałuję :P
Tu fotka Garmina, jak czasem mi cygani ze śladem wcześniej przygotowanym, nie wiem czy to wina gpsa, czy programu, na którym ślad był przygotowywany.
Lekko odbiłam, by zrobić zdjęcie stanicy myśliwskiej.
Paskudny odcinek kamienistej drogi, która jest zarówno na krótszej, jak i na dłuższej trasie. Nie zazdroszczę.
Dłuższa trasa ma to do siebie, że pierwsze 45km jest poprowadzone w kierunku na Miasteczko Śląskie i Kalety. Kolejne 45 km powielają się z krótszą trasą.
Odkryłam, że chaszcze przy oczyszczalni ścieków zostały skoszone. Z tego co mi się obiło o uszy, ten fragment jednak odpuszczają i jadą normalnie polaną, jak każdy szanujący się kolarz :D
Kategoria samotnie, trening czy coś takiego
Mural na Pszczyńskiej w Gliwicach
-
DST
56.24km
-
Czas
03:00
-
VAVG
18.75km/h
-
Sprzęt Kross Esker 5.0
-
Aktywność Jazda na rowerze
Znowu Krasulą, bo drugi rower jeszcze w serwisie. Może nawet i lepiej, po drodze fajniej się jedzie na gravelu :-) Średnio dopasowany strój do warunków pogodowych. No cóż, taka anomalia pogodowa wywołała nie lada zagwozdkę u mnie, niestety na niekorzyść. Trudno, przeżyłam jakoś jazdę w długim rękawku xD
Sporo rowerzystów po drodze mijanych.
Przy firmie skręcam w kierunku wieży ciśnień. W końcu mogłam się jej przyjrzeć z bliska, a nie tylko z 3 piętra biura ;-)
Budynek dawnej dyrekcji Huty powoli odzyskuje blask- na bieżąco obserwuję to z okien firmy xD
W końcu docieram na ulicę Pszczyńską 44 a
Mural nawiązuje do legendy, gdzie miejscowe kobiety lały wrzątek na zmarzniętą wodę wokół murów miasta, dzięki czemu wróg (wojska hrabiego Mannsfelda) nie złupił Gliwic.
Tak troszkę jeżdżąc po mieście zauważam, że tutejsza architektura też jest równie ciekawa jak ta w Bytomiu.
Coś mi program do obróbki zeżarł kilka zdjęć, no cóż, całe szczęście, że w większości robię po kilka ujęć. Coś się uratowało.
Wzdłuż Kłodnicy przy ogródkach działkowych, murek szczelnie zapełniony graffitti. Nawet ładne.
Na ulicy Jana Śliwki pod wiaduktem kolejowym również kilka ciekawych malunków.
Jeszcze przed przejazdem, na murze przy fabryce drutu zrobiłam zdjęcie ledwo widocznego PRLowskiego napisu -> W Twoich rękach przyszłość kraju. No właśnie i tu mi coś nie pykło i fotki zniknęły po zmianie rozmiaru. Bywa
W Szobiszowicach- lokalny patriotyzm się kłania.
Tu nie wiem o co chodziło autorowi, że ktoś siedzi w ciupie?
Na zakończenie akcent przedszkolny
Kategoria dalej od TG i okolic, murale, samotnie
wietrzne popołudnie
-
DST
38.97km
-
Czas
02:05
-
VAVG
18.71km/h
-
Sprzęt Kross Esker 5.0
-
Aktywność Jazda na rowerze
Znowu wybrałam Krasulę :P Chciałam na Kalety Zielona, ale za bardzo wiało i skróciłam trasę.
Przynajmniej mostek w Truszczycy już jest.
W Miasteczku Śl. szybki update mojej kolekcji murali.
Przy okazji zobaczyłam co nowego się podziało na kirkucie, ponieważ regularnie miłośnicy lokalnej historii porządkują ten teren, wydobywając nowe macewy.
Nawet pozostałości złocenia napisów widać
Tuż za Chechłem, spotkałam przemiłego pana, z którym trochę pogawędziłam jadąc przez poligon (nie ten w Solarni :P)
Kategoria kółeczko, murale, samotnie, wokół TG
Hubertus w Świerklańcu
-
DST
35.28km
-
Czas
01:55
-
VAVG
18.41km/h
-
Sprzęt Velli
-
Aktywność Jazda na rowerze
Mimo wiatru dość dobrze się jechało. Na miejscu okazało się, że jeszcze Msza Św. się nie skończyła. Nie podali innych orientacyjnych godzin rozpoczęcia pozostałych części imprezy, więc jechałam na czuja.
Gdybym wiedziała, to bym później przyjechała.
Po Mszy Św. honorowe kółko jeźdźców.
Oprócz ułanów, policja konna, reprezentanci jakiś klubów sportowych, amazonki i reprezentacja tatarów (rekonstruktorzy jazdy oczywiście xD)
Potem oficjalne rozpoczęcie Hubertusa przy Pałacu Kawalera. Oczywiście ochy i achy, ą i ę dla co niektórych, medale i tym podobne bzdety.
Odeszłam trochę na bok i tam sobie pofociłam 4 ptaki drapieżne ;-)
Na szczęście udało mi się obejrzeć wyścigi chartów. Ależ one szybkie, że też im nogi się nie plątały xD
Może w przyszłym roku znowu będzie ładna pogoda i mi się uda tu przyjechać, wtedy na pewno ogarnę więcej wolnego czasu (i przyjadę później :P)
Kategoria samotnie, wokół TG
murale w Częstochowie
-
DST
34.26km
-
Czas
02:48
-
VAVG
12.24km/h
-
Sprzęt Velli
-
Aktywność Jazda na rowerze
Tym razem z Lublińca udałam się pociągiem do Częstochowy.
Trasę na Garmina narysowałam sobie dość niefortunnie, bo start od wzgórza jasnogórskiego (pierwotnie miałam autem aż do Częstochowy przyjechać). No cóż, jadąc na start zaliczałam już pojedyncze murale czy też pomnik Piłsudskiego
Na skrzyżowaniu Alei NMP z Placem Władysława Biegańskiego, można dostrzec wieżę Babel. To dzieło Tomasza Sętowskiego.
Ogółem jazda po Alei NMP była bardzo uciążliwa. Dużo straganów- nie wiem co za akcja, ale dużo ludzi, stragany+ samochody w miejscu, gdzie normalnie jest ruch pieszo-rowerowy :/
Po dotarciu na start, próbuję złapać "oficjalnie" pierwszy mural. Lawirowanie między straganami, a krzakami nie należy do przyjemnych. Mural zdobi ścianę budynku Cepelii. Jednym okiem, trudno powiedzieć co to jest.
W jednej z bram przy ANMP znajduję Oko cyklopa. Ciężko ująć to na zdjęciach. ;-)
Taki mocno 3D mural.
Kolejny mural Sętowskiego na ulicy Szymanowskiego.
Nawet Kopernik się znalazł. No i jakby ktoś chciał kupić bilety na żuzel to już wie gdzie szukać xD
Na ulicy J. H. Dąbrowskiego koło kwiaciarni znalazłam ten.
Dłonie znalezione na ul. Kilińskiego.
Przy biurze tłumaczeń, też na ul. Kilińskiego.
Oczy dookoła głowy, mimo, że mniej więcej zanotowałam sobie co ujrzę na trasie- co chwilę coś przykuwało moją uwagę. Tu, znowu niespodziewanie znalezione w bramie.
Nieśmiało weszłam na wewnętrzny dziedziniec.
Jakieś osiedle. Też fajnie, jakieś wzorki, a nie tylko jedno, czy też dwukolorowo. Wystarczyłoby tylko umyć i jak nowe.
Na Alei Jana Pawła II "wyrósł" mi żołnierz wyklęty, kpt. Stanisław Sojczyński. Kiepska fotka, bym musiała przejść na drugą stronę ulicy, a byłoby to dość kłopotliwe.
Na Alei T. Kościuszki (ja pierdziele, Częstochowa nie lubi chyba ulic, co druga to Aleja xD) znowu dość ciekawy mural tramwaj. Będę to miejsce długo pamiętała, bowiem tu znowu dość boleśnie odczułam lewy pedał, który upodobał sobie moją kostkę i przy każdej nadarzającej się okazji wpierdzielam się w niego xD Wycieczka rowerowa bez nowego siniaka, to nie wycieczka :D
Trudno powiedzieć co to za historia przekazana w tym muralu, będącym obok tramwaju (pożeranego przez jakiegoś "wunsza").
Trochę dalej znowu w bramie znalezione.
Fragment elewacji Izby Rzemiosła i Przedsiębiorczości.
Dojechałam do głównego wejścia PKP (sam budynek brzydki).
Strażnik czasu- przepiękny, chyba najpiękniejszy mural jaki dotychczas miałam okazję oglądać. Kolejne dzieło Tomasza Sętowskiego. Powstał z inicjatywy zegarmistrza Strefana Rybickiego. To chyba największy jeśli nie największy mural w Polsce. 100 metrów długości i 12 metrów wysokości.
Dużo ciekawych detali. Jest na czym oko zawiesić.
Bardzo żywe kolory. Zegarmistrz ma swoją siedzibę w rogu budynku :-)
I te balkony jako szuflada ^^
Dużo zdjęć, ale nie wszystko da się na jednym ogarnąć, a uważam, że warto :-)
Mural z 2018 roku i jeszcze nie został pobazgrany przez oszołomów. Szacun.
Gdy w końcu udało mi się oderwać wzrok od tego dzieła skręciłam na ulicę Mikołaja Kopernika. Tam tuż obok Cerkwi Ikony MP Częstochowskiej jest Kościół Ewangelicko Augsburski. Można? Można.
Na tej samej ulicy jest dziecko z koszulką sierpa i młota stojące nad owcą... okeeej xD
Trochę innej sztuki też nie zaszkodzi.
Przy browarze.
Znowu piękny mural w usranym miejscu :P
Albo samochody przeszkadzają w zrobieniu sensownego ujęcia.
Wiadukt- nie będę mówiła, co to dla mnie oznaczało..
Ładna reklama.
Na Alei Niepodległości, Zespół Szkół Techniczno i Ogólnokształcących im. S. Żeromskiego.
Piękny rowerowy akcencik na ulicy Równoległej (chociaż blok ma adres Alei Niepodległości 29)
Coś czego nie przewidziałam projektując trasę. Roboty drogowe i zamknięte ulice. Przebudowa Alei Wojska Polskiego i ulicy Krakowskiej. Trochę mi to pokrzyżowało plany, musiałam zmienić trasę.
Przynajmniej po tych kładkach nie będę musiała już się przechadzać :D
Gratis mam inne malunki. Dentysta rulez :P
Ktoś chyba nie lubi parówek.
Pamiątka po pandemii.
Chwila przerwy w Galerii Jurajskiej.
Tu pewnie siadają ci, którzy mieli opóźniony lot xD
ulica Romualda Mielczarskiego obfituje w murale.
Gdybym się nie odwróciła, nie zobaczyłabym tego muralu.
Spieszmy się szukać murali, tak szybko je zamalowują. "Our rust" był kiedyś na ulicy Nowowiejskiego, był, ale już go nie ma.
Chwila jeszcze czasu, by pokręcić coś po mieście.
Spontanicznie, postanowiłam, że nie będę wracała do samego Lublińca, tylko wysiądę w Kochanowicach. Wg internetów jest tam żółty szlak Pomników Przyrody. No ja po chaszczach włóczyć się nie będę.
Dobrze, że DK46 ma świetną rowerówkę. Jeszcze udało mi się w samym Lublińcu kilka wcześniej nie widzianych malunków sfotografować.
Motyw lokalny, nawet rozpoznałam Rynek w Lublińcu.
Kategoria dalej od TG i okolic, murale, samotnie
krakowskie murale i osiedle "Na Kozłówce"
-
DST
32.39km
-
Czas
02:37
-
VAVG
12.38km/h
-
Sprzęt Velli
-
Aktywność Jazda na rowerze
Auto zaparkowane na slumsach- sporo czasu do odjazdu, można spokojnie podjechać w kierunku na dworzec PKP. Rzeczywiście tego czasu w Gliwicach miałam sporo- godzinne opóźnienie pociągu jadącego z Helu w kierunku na Kraków. Lepiej zacząć się nie mogło sobotnie rajzowanie po stolicy Małopolski xD
Gdy w końcu przyjechał, patrzę -> "oooo będzie świetnie z rowerem" Było świetnie, na szczęście udało mi oraz dwóm innym rowerzystom jakoś upchać swoje jednoślady do tej kupy innych rowerów. No, teraz tylko jakoś przetrzymać ten półtoragodzinny ścisk w niewygodnej pozycji stojącej i będzie można się cieszyć słoneczkiem w Krakowie.
Jeszcze w pociągu się zorientowałam, że nie wbiłam sobie na Garmina trasy wycieczki, którą pieczołowicie kilka dni opracowywałam. Dobrze, że takie rzeczy robię na Alltrails i pamiętałam hasło do konta xD szybka akcja ściągnięcia mapy, a potem jakiejś aplikacji na telefon, by odczytać ślad. Uff... udało się xD
Po przyjeździe do Krakowa, przepakowanie rzeczy, by się wygodnie jeździło (jestem z siebie dumna, że fajnie wymyśliłam z sakwą sprawę- wzięłam szeroki pasek do przewieszenia przez ramię, dzięki temu w miarę sprawnie przemieszczałam się między newralgicznymi punktami).
Kolejny plus- zrobiłam sobie opisy, gdzie co mogę znaleźć- bardzo przydatne podczas jazdy. W sumie tylko dwóch zaplanowanych murali nie "ogarnęłam"- nie chciało mi się już ich szukać, byłam zbyt głodna (edit-> w dalszej części opisu okaże się, że jeszcze dodatkowe dwa ominęłam).
Planując ten wyjazd korzystałam z tej strony To szlak murali po Krakowie, praktycznie taka sama strona jak ta z Katowic
Na pierwszy ogień ulica Pawia, bok i tył Galerii Krakowskiej
Oczywiście murali w Krakowie jest mnóstwo, musiałam sobie jakoś uporządkować i nadać cel, więc wiele z nich, często znajdujących się w sąsiednich ulicach nie sfotografowałam. Dnia by mi nie starczyło :-)
Następny mural to ten przy Banku Santander, ale był zasłonięty rusztowaniem. Prawie tuż obok jest stary z okresu PRL mural firmy kosmetycznej Miraculum
Mural na ul. Kopernika przedstawia kompozytora Krzysztofa Komedę - to ten co skomponował muzykę do Dziecka Rosemary
Przed tym budynkiem jest przedszkole- również ładnie ozdobione.
Żeby było widać, że to Kraków- fotka Wawelu
Czy wiecie, że my, Polacy, też mamy swojego psa Hachiko? Niedaleko smoka wawelskiego jest pomnik psa Dżoka, który w latach 90. czekał na swojego właściciela niedaleko Ronda Grunwaldzkiego. Mężczyzna zmarł w tragicznych okolicznościach, a pies stał się nieodłącznym "elementem" tamtych rejonów. Niestety pies też skończył tragicznie- zginął pod kołami pociągu.
Jadę w kierunku na Kazimierz. Nie podoba mi się ta dzielnica, uważam, że jest brzydka, brudna, mało ładnych kamienic, które się nie "sypią".
Ten mural został specjalnie w taki sposób namalowany, jakby był stary, zniszczony. To malunek Michała "Pikaso" Linowa.
Kluczę między uliczkami, w otoczeniu meleksów i dużej liczby turystów. Słońce ładnie już przygrzewa.
Rower nie jest mój :P
Kolejny mural przedstawia : Króla Kazimierza Wielkiego, Esterkę (ukochana króla), Karola Knausa (architekt), Helenę Rubenstein (dość znana niegdyś bizneswoman) oraz Cesarza Józefa II
Kolejny mural wykonany dzięki firmie odzieżowej Medicine, nawiązujący do historii tej dzielnicy.
Jedna z uliczek Kazimierza z typowymi tablicami reklamowymi. Niby ładne, klimatyczne, z nutą historii, ale powyżej współczesna, nijaka elewacja i bezsensowne bazgroły, które widać w sumie na całej dzielnicy. To nie moje klimaty.
Kolejny mural zrobiony jeszcze w większym pośpiechu niż pozostałe (śmiech xD) . Kiedy już przecisnęłam się między jedną grupą turystów, która niczym jakaś ochrona, strzegła wejścia do placu przy synagodze Poppera, szybki look na plac a tam kolejna grupa zagraniczna. Raz dwa i uciekam stamtąd.
Następny malunek nawiązuje do rodziny Bosaków, której to kamienicy byli właścicielami.
Przy Muzeum Żydowskim Galicja.
Może to nie są murale, ale i tak mi się podoba na tyle, że to uwieczniam.
Lew Judy spogląda między food truckami.
Kładka Ojca Bernatka nie jest dla mnie straszna- uff.
Chyba ogółem mosty nad rzeką jakoś nie wywołują u mnie mocniejszego bicia serca i rozkminy czy dam radę przejść/ przejechać. Aby tyle.
Mural z Lemem na ulicy Józefińskiej/Krakusa.
Mayamural nawiązuje do końca świata wg kultury Majów, który miał być 21.12.2012 roku. No jak widać, nie było końca świata. Anteny satelitarne mają się świetnie- może próbują złapać jakiś kontakt ze starożytnymi kosmitami? xD
Kolorowe schody.. bo ja lubię ćwiczenia na "rynce" i wnoszenie jednośladu po schodach (albo znoszenie) to dla mnie pikuś xD
Kolejna kładka pieszo rowerowa, która podczas planowania, była przeze mnie rozkminiana, czy dam radę. Było poprawnie. Nawet się zatrzymałam i porobiłam zdjęcia. Długi mural- Silva Rerum na 750-lecie Krakowa. Nawiązuje do historii miasta.
Grunwald znajdziemy pod Aleją Powstańców Śląskich przy ulicy Wielickiej. Ulrich von Jungingen patrzy na księcia Witolda.
Tuż obok, taki "tradycyjny" mural. W sumie bardziej graffiti
Na ulicy Wielickiej, tuż przed zjazdem na osiedle Na Kozłówce łapię chyba taki zrobiony w ramach integracji społecznej mural. Z jakimiś dedykacjami dla różnych osób. Ciekawe.
Osiedle Na Kozłówce. Gdy odkryłam je na internecie, to uznałam, że tam muszę pojechać, bo przedstawiało się pięknie. To 22 malunki (chyba na razie tylko tyle, może coś dorobią :D) gatunków ptaków, które można spotkać w Polsce. Można nawet znaleźć mapkę z tymi pomalowanymi blokami.
Kaczka mandarynka- Seweryna 2
Niektóre z nich są niestety, albo na szczęście? zasłonięte krzakami, drzewami. Z jednej strony to sprawiało mi ogromną trudność w ich sfotografowaniu, by cokolwiek było widać, ale z drugiej strony, wyglądało to jakby rzeczywiście ptak się chował między gałęziami. Taki mural 3D
Zniczek zwyczajny- Seweryna 4
wróbel domowy- na Kozłówce 5
Myszołów zwyczajny- Na Kozłówce 2
Zimorodek zwyczajny- Na Kozłówce 4
Szpak zwyczajny- Nowosądecka 11
Sóweczka zwyczajna- Na Kozłówce 4a
Zięba zwyczajna- Spółdzielców 6
To kluczenie między blokami nie należało do najłatwiejszych, dosyć zielone, sporo drzew, krzaków, szlabany na drodze. Trochę objeździłam bloki.
Dudek zwyczajny- Nowosądecka 15
Tu niestety nie było jak zrobić zdjęcia. Totalnie zasłonięta sójka zwyczajna- Spółdzielców 4 :-(
Pustułka zwyczajna- Nowosądecka 19
Sikora lazurowa- Nowosądecka 21
Kraska pospolita- Spółdzielców 8
Żołna zwyczajna- Spółdzielców 10
Łypiący na mnie jednym okiem -> kowalik zwyczajny- Nowosądecka 25
Sikora modra- Nowosądecka 23
Jemiołuszka zwyczajna- Nowosądecka 21
Dzięcioł duży- Nowosądecka 15
Wąsatka- Okólna 12
Bocian biały- Wlotowa 2
Teraz, gdy właśnie opisuję te murale z ptakami, zorientowałam się, że dwóch mi brakuje ;-( Totalnie mi umknęły, a sobie na kartce zaznaczałam, które mam, gdy jeździłam po osiedlu. Najgorzej ;-( Brakuje mi dzięcioła zielonego oraz słowika szarego. Mam jednak nadzieję, że władze osiedla nie skończyły z malunkami i jeszcze się będą pojawiać. Będę miała rękę na pulsie i obserwowała to. Może za kilka lat coś się pojawi i tym sposobem uzupełnię kolekcję :-)
Dobra, osiedle przejechane (myśląc, że wszystko ogarnięte) jadę dalej, w kierunku na centrum Krakowa.
Przejeżdżam koło byłego Niemieckiego Obozu Koncentracyjnego w Płaszowie. Nie mam czasu, żeby tam bliżej podjechać, więc zdjęcie z daleka.
Teraz przede mną najgorsza część trasy, która wywołała u mnie prawie atak paniki. Kładka w okolicach Bonarki, między innymi nad torami i obwodnicą. Tu naprawdę chciałam zejść z roweru i się cofnąć nie wiadomo ile, by to pominąć. Na szczęście, z wielkim trudem przejechałam :/ Już wiem, że to miejsce będę omijać szerokim łukiem w przyszłości.
Kolejnym ciekawym miejscem na mapie Krakowa jest Zakrzówek. Fajnie zrewitalizowane.
Przed Parkiem Dębnickim widzę taki piękny mural. Ta postać trzyma prawdziwe lustro.
Tuż obok, ponownie takie tradycyjne graffiti
Most Dębnicki jest remontowany. Po przebrnięciu przez nie (jak wspomniałam takie mosty nie sprawiają mi problemów), jadę w kierunku na AGH. W sumie to Uniwersytetu Rolniczego, bo tam plamy ozdabiają ścianę budynku.
Dalej to ponownie zaczyna się kluczenie między ulicami. Jadę w kierunku skweru Wisławy Szymborskiej
Rok 2023 jest rokiem jej upamiętniającym, więc na mieście trochę akcentów z nią związanych można znaleźć.
Tuż przed Parkiem Wisławy Szymborskiej fotografuję to dzieło.
Sam Park jest malutki, wcześniej, wg map google był tam parking, teraz to ciekawe miejsce odpoczynku, trochę za mało jeszcze cienia, ale za kilka lat drzewa urosną i będzie idealnie :-)
Mural z wierszem Szymborskiej to najnowszy malunek. Tak zwany funkel nówka z 2023 roku :-)
Kilka fotek z Rynku, żeby było widać, że w Krakowie byłam :D
Nareszcie Sukiennice są wyremontowane i nie ma rusztowań, które pamiętam od dziecka, że tam były xD
Za to na Kościele Mariackim się pojawiły xD
Czas na przerwę obiadową. Chwilę objeździłam uliczki przy Rynku nim coś sensownego znalazłam i nie był to McDonald.
Jeszcze Brama Floriańska z drugiej strony
I mogę jechać w kierunku Dworca PKP
Na zakończenie jeszcze jeden mural przypadkowo złapany
Pociąg powrotny na szczęście bez opóźnień, ale ponownie ledwo udaje się wepchać rower. To znaczy ja bez problemu dałam, nawet zahaczyłam o hak, ale następne osoby miały ogromny problem. Teraz udało mi się też w spokoju usiąść, ale znowu biadolenie ludzi, którzy nie wykupili miejscówki siedzącej i muszą ustąpić tym którzy ją mają. To nie moja wina, że taka jest polityka PKP. Ja uczciwie kupiłam bilet przez internet i za to zapłaciłam.
W Gliwicach spokój, pakuję rower na bagażnik i wracam do domu. Bardzo udany wyjazd (z błogą nieświadomością, że nie sfotografowałam 2 gatunków ptaków.. po tym wpisie, będę biadolić nad tym przez kolejny tydzień xD)
Kategoria inne województwo, murale, samotnie
Pyskowickie bały
-
DST
54.37km
-
Czas
02:34
-
VAVG
21.18km/h
-
Sprzęt Velli
-
Aktywność Jazda na rowerze
Wg prognoz miało być okienko pogodowe mniej więcej między 14 a 19. Na szczęście było. Zachmurzenie dość spore, ale wiatr nie przeszkadzał. Momentami na trasie (bardziej w drodze powrotnej) trochę coś udawało, że rosi.
Jadę w kierunku Pyskowic. Na pyskowickich bałach byłam w 2018 roku i bardzo mi się to miejsce spodobało.
Między Rybną a Laryszowem fotografuję bociana. Ja chyba nie mam cierpliwości do robienia zdjęć :P Za dużo czasu mi zajmuje szukanie dobrego kadru i jakoś ustawianie parametrów.
Dziś fotki z telefonu (mam nowy :P to może będą trochę lepsze od mojego starego hujawieja)
Jakie miasto takie graffiti (przedmieścia Pyskowic).
Dziś dojechałam do wiaduktów nie od strony DK40 jak za pierwszym razem, tylko od strony ulicy Gen. Sikorskiego i Ogrodowej.
Trochę pokluczyłam między tymi chaszczorami, ale w końcu prawidłowa ścieżka została znaleziona.
Na miejscu czekała mnie niespodzianka. Instruktor+ 3 osoby uczące się wspinaczki. Tak to przynajmniej wyglądało. Grzecznie się spytałam czy mogę ich tam zahaczyć w kadrze- zgoda została udzielona :-)
Nowe malunki na ścianach się pojawiły.
Ciekawe czy jakieś mniej lub bardziej oficjalne imprezy muzyczne jeszcze się tu odbywają. Dziś za "muzykę" miałam larmo dobiegające z przejeżdżających pociągów na trzecim, użytkowanym wiadukcie.
Weszłam na jeden z wiaduktów, chyba jeszcze więcej samosiejek tu widzę niż ostatnio.
Widoki są średnie, szkoda, gdyby nie było tylu tych drzew może widać by było Jezioro Dzierżno.
Trochę poprzyglądałam się jak prowadzone jest szkolenie, ale czas nagli. Jadę dalej, jadę w kierunku Przezchlebia i Ziemięcic. Potem znaną mi trasą do/z pracy, przez moje "ulubione" skrzyżowanie w Boniowicach i dalej do domu.
W Zbrosławicach przerwa w piekarni.
A w Laryszowie piękny widok na baloty.
Udaje mi się zmieścić w zamierzonym przeze mnie czasie i jak wspomniałam- nie zmokłam :-)
Kategoria dalej od TG i okolic, kółeczko, murale, samotnie
Zalew Rybnicki
-
DST
60.04km
-
Czas
03:22
-
VAVG
17.83km/h
-
Sprzęt Velli
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dziś na tapetę wzięłam trasę z Gliwic do Rybnika, a dokładniej do Zalewu Rybnickiego. Trasa już jakiś czas temu przygotowana, czekała na dogodną okazję.
Auto zostawiłam na slumsach, jak to mawiamy w pracy (ulica Dubois :P) skąd wyruszyłam na gliwicki rynek. Skierowałam się na osiedle Sikornik (fajna rowerówka) i tam złapałam kilka malunków :D
Miałam lekkie obawy jak przejadę wiaduktem nad A4 (okolice DK78, ulica Rybnicka). Na szczęście dałam radę- wjeżdżam na czerwony szlak PTT Husarii Polskiej). Bardzo przyjemna trasa.
W Żernicy koło kościoła krótki przystanek w sklepie, by zakupić wodę.
Dalej przez Nieborowice, Pilchowice (ale nie te z mostem czy zaporą). Tam wbijam na niebieski szlak im. kapitana Jana Kotucza. Ładnie lasem poprowadzony. W Ochojcu odbijam na żółty szlak (Szlak Okrężny Wokół Gliwic).
Po około godzinie i czterdziestu minutach docieram na koronę zapory :D
Chwila odpoczynku. Rozkminiam drogę powrotną- standardowo nie chcę wracać tą samą trasą. Myślę, czy nie zahaczyć o Rudy Raciborskie. Rezygnuję z tego pomysłu (po tamtych terenach już spacerowałam, wąskotorówka też zaliczona :P) Jadę świetną trasą rowerową po lesie w kierunku Stanicy. Naprawdę, tamte tereny są super oznakowane, sporo możliwości na rowerowe wycieczki. W lesie natrafiam też na krzyż pokutny
Ze Stanicy jadę wojewódzką do Pilchowic, skąd odbijam na Leboszowice i Smolnicę.
W Smolnicy fotka drewnianego Kościoła św. Bartłomieja.
Przed Ostropą znowu wiadukt nad A4, jest mi on jednak znany, nie mam z nim żadnego problemu xD
Do samochodu docieram z przejechanymi sześćdziesięcioma kilometrami na liczniku. Strava jak zwykle cygani-początek mi coś spierdzieliła i nie policzyła kilku kilometrów.
Kategoria dalej od TG i okolic, samotnie