szczypiorizka prowadzi tutaj blog rowerowy

Iza ze Strzybnicy

Siedem do sety

  • DST 93.62km
  • Czas 05:45
  • VAVG 16.28km/h
  • Sprzęt Maxim
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 8 lipca 2018 | dodano: 08.07.2018

Tyle mi zabrakło. Już liczyłam na spektakularny rekord życiowy. Siedem do setki. Nie jestem Januszem roweru, więc nie dobiłam tych siedmiu kilometrów kręcąc "dookoła bloku". To nie dla mnie. Ale od początku.
Kolejna fajna sobota się zbliżała, więc w piątek ogarnianie mieszkania, by móc spokojnie coś zawojować następnego dnia. Najpierw na basen, potem szykowanie się do wyjazdu i w końcu tuż po dziesiątej wsiadłam na rower.
pola z byłą jednostką wojskową w tle
pola z byłą jednostką wojskową w tle © szczypiorizka

Postanowiłam sprawdzić trasę do Pławniowic, gdzieś tam znalezioną na internecie. Z drobną korektą, bowiem na Księży Las, moim zdaniem łatwiej zajadę od strony Miedar i Wilkowic.
Kościół św. Michała Archanioła
Kościół św. Michała Archanioła © szczypiorizka

Stamtąd udałam się na Łubie.
jadę dalej
jadę dalej © szczypiorizka

Na miejscu przypomniało mi się, że jest w Łubiu pałac należący niegdyś do znanego rodu Baildonów.
pałac Baildonów
pałac Baildonów © szczypiorizka

Obecnie należy do DPS, więc zobaczenie go z bliska jest utrudnione, w dodatku, czytałam czyjąjś relację, że obecni zarządcy niezbyt przychylnie patrzą na fotografujących. Dlatego dwie niezbyt ładne fotografie i jadę dalej.
pałac Baildonów
pałac Baildonów © szczypiorizka

Analizuję trasę i stwierdzam, że w sumie mogę jechać prosto do Pyskowic. Tak też czynię.
W Pyskowicach-> kurcze, tu są te mosty w Pyskowicach oraz skansen kolejowy. Patrzę na mapę, trochę mi po drodze na mosty. Wybieram skansen.
to już tutaj?
to już tutaj? © szczypiorizka

Mój durny GPS w telefonie każe mi krążyć wokół jednego rejonu przez chyba 15 minut. Stwierdzam, chyba wyrzucę telefon.
jak tam dotrzeć?
jak tam dotrzeć? © szczypiorizka

Znalazłam skansen, tylko nie miałam pojęcia jak się dostać na drugą stronę torów. Wyraźny znak "zakaz przejścia" plus budynek za mną z kolei (gdzie widać było, ktoś pracuje-z 10 samochodów zaparkowanych obok) zniechęcił mnie do taszczenia roweru.
Widziałam tam jakąś panią z dzieckiem (jak oni tam weszli? może przez jakiś zakład pracy tam się znajdujący?)
między chaszczami
między chaszczami © szczypiorizka

No cóż, dobra, jadę po raz en-ty pod wiaduktem i co widzę, schodzi ze stromych schodów owa Pani z dzieckiem :D Krótka rozmowa i biorę rower pod pachę i idę na górę.
znalazłam drogę
znalazłam drogę © szczypiorizka

w dobrym kierunku
w dobrym kierunku © szczypiorizka

Znaleźć to miejsce jest trudno. Niestety przejście też jest wymagające- chaszcze i wąska, udeptana dróżka. Miejsce niedostępne w tamtym momencie dla turystów. W domu wyczytałam, że aby zwiedzić skansen należy wcześniej się umówić z osobami ze Stowarzyszenia.
obrotnica kolejowa
obrotnica kolejowa © szczypiorizka

obrotnica kolejowa
obrotnica kolejowa © szczypiorizka

Szkoda, bo miejsce sprawia, że kopara mi opadła. Dla mnie niesamowita ta obrotnica. Pierwszy raz na własne oczy takie coś oglądam.
jedno obok drugiego
jedno obok drugiego © szczypiorizka

balansując na torach
balansując na torach © szczypiorizka

Bahn coś tam werk
Bahn coś tam werk © szczypiorizka

Trzeba dalej jechać. Znowu ogarniam trasę, jadę w kierunku na Dzierżno (oo! super pooglądam sobie inne jeziora). Tja, zobaczyłam...
Banana!!!
Banana!!! © szczypiorizka

Kanał Gliwicki
Kanał Gliwicki © szczypiorizka

z drugiej strony
z drugiej strony © szczypiorizka

Po bliżej nieokreślonej czasowo jeździe główną (krajową 40) docieram do trasy wzdłuż Kanału , w kierunku na Pławniowice.
nad Kanałem Gliwickim
nad Kanałem Gliwickim © szczypiorizka

Mega pozytywny odbiór tego miejsca.
kolejny punkt z listy zaliczony
kolejny punkt z listy zaliczony © szczypiorizka

Jeszcze na trasie do Jeziora miałam bezpłatną "kąpiel" piaskową. Czyścili jeden z wiaduktów kolejowych (jak inni się odważyli przejechać pod tym, to ja też).
Samo Jezioro jest większe i moim zdaniem ładniejsze od Chechła.
Ciepło, słonecznie i dużo ludzi. 
widać pałac
widać pałac © szczypiorizka

Trochę posiedziałam na plaży, coś wrzuciłam na ruszt i postanowiłam objechać dookoła Jezioro.
"miszcz" fotografii © szczypiorizka

kolejna zapora
kolejna zapora © szczypiorizka

Kanał Gliwicki
Kanał Gliwicki © szczypiorizka

Docieram do okolic Pałacu.
mamy to!
mamy to! © szczypiorizka

Sporo rowerzystów mnie mijało po drodze- pogoda oraz mały ruch samochodowy sprzyja wycieczkom. 
DPS
DPS © szczypiorizka

przed Pałacem
przed Pałacem © szczypiorizka

Znaleźć sklep tu graniczy  z cudem. A wody już nie ma... dobra, akcja- powrót do domu. To jedziemy do Taciszowa. No przecież musi tam być jakaś Biedronka, cokolwiek!
Na szczęście był sklep, otwarty co ważniejsze. Uzupełnienie płynów i cukru. Jadę dalej. Kierunek Bycina.
Pałac
Pałac © szczypiorizka

Takie cudo zobaczyłam. To znaczy takie cudo, między chaszczami udało się dojrzeć.
smutny widok
smutny widok © szczypiorizka

Po drugiej stronie widok trochę gorszy.  W domu sprawdziłam co to za pałac. Pałac ma bardzo bogatą historię i przepiękne wnętrza. Niestety, jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o kasę. W tym miejscu można więcej poczytać o pałacu i zobaczyć zdjęcia z wnętrz.
Nie ma co dłużej tu zostawać, jadę dalej

"i co ja pacze?" © szczypiorizka

W Paczynie mijam ogromne szklarnie z pomidorami. Dalej też jakieś pozostałości po zabudowaniach.
jakieś ruiny
jakieś ruiny © szczypiorizka

Szybka rozkmina, olać wszystko i jechać 94 na Karchowice, czy kombinować z powrotem znowu przez Łubie (bo ja średnio lubię wracać tą samą trasą). Hmm wygląda na to, że szybciej zajadę przez Łubie. Okazuje się, że wracałam trasą, jaka była wyznaczona przeze mnie pierwotnie :-)
słynne truskawki
słynne truskawki © szczypiorizka

Podsumowując. Bardzo zadowolona, no prawie :P Tak na poważnie, cieszy mnie fakt małego ruchu samochodowego (a może to w skutek meczu Anglia- Szwecja?). Niezbyt skomplikowana pod względem szukania drogi (oprócz drogi do skansenu). Jednakże cały czas jechałam ulicami-> zero miejsc zacienionych, a słońce grzało konkretnie. Kolejna moja bolączka, wiatr (do którego chyba trzeba się już przyzwyczaić na dobre) oraz ukształtowanie terenu (pod górkę i z górki, dziwnym trafem za każdym razem jak jechałam z górki mocniej wiało i miałam wrażenie, że stoję w miejscu).  Kolejny minus (dobra, mea culpa- moje niedbalstwo) to brak sklepu w Pławniowicach- muszę pamiętać, aby więcej wody zabierać ze sobą (jakoś technicznie to ogarnąć, bo nie chcę dużego plecaka brać ze sobą, a bluzka z tylnymi kieszeniami była złożona na bagażniku).
Udany wypad i już teraz wiem, że do Pyskowic bez problemu dojadę, a tam czekają na mnie mosty :]


Kategoria samotnie


komentarze
szczypiorizka
| 17:43 poniedziałek, 9 lipca 2018 | linkuj Dzięki Gaga
Gaga | 20:28 niedziela, 8 lipca 2018 | linkuj Świetny wpis, bardzo ciekawa wycieczka, czekam na kolejne relacje z Twoich rowerowych osiągnięć. Jestem pełna podziwu, że nie poddałaś się w połowie drogi. To dopiero kondycja. Brawo Ty
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa esiet
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]