Pasieki zdobyte! Kalety-Zielona zdobyta ! :)
-
DST
64.39km
-
Czas
03:56
-
VAVG
16.37km/h
-
Sprzęt Maxim
-
Aktywność Jazda na rowerze
Ładna pogoda, nie ma co, trzeba skorzystać. Szybka, 40-minutowa jazda na Kaletymiejsce na paintball
© szczypiorizka
Tym razem dobrze zaopatrzona w mapki, bez problemu trafiam na świetną trasę prowadzącą na Kalety-Zieloną. Nie codzień spotykam full wypas wyasfaltowaną ścieżkę rowerową :P
Akcent historyczny musi byćDonnersmarcki są wszędzie :P
© szczypiorizka
Swego czasu jeden z Donnersmarcków (Guido-> powyższe zdjęcie pałacu było jego własnością) był obok Alfreda Kruppa najbogatszym Niemcem.. ba jednym z najbogatszych Europejczyków.Ale to tak na marginesie ;)wiatrak musi być
© szczypiorizka
Staw na Zielonej robi wrażenie. Dla mnie bardzo podobny zbiornik jak na Chechle, bardziej urokliwy, ale za to tak jakby mniej plaży. podobnie tu jak na Chechle
© szczypiorizka
Okrążam w miarę ów zbiornik i udaję się w kierunku zatopionej kopalni.powódź z 2010 roku
© szczypiorizka
Na Pasieki docieram dzięki szlakowi żółtemu, tam okrążam cały teren po znakach pomarańczowego szlaku rowerowego.gdzie kończy się drzewo a zaczyna woda?
© szczypiorizka
Bardzo dobrze oznakowany teren. Gratulacje dla twórców. Notabene zbyt zajęta szukaniem po drzewach oznaczeń, miałam problemy ze znalezieniem samych ruin kopalni. Docieram na początek pętli i moim oczom się ukazały pozostałości po kopalni będącej własnością... Donnersmarcków :Druiny kopalni
© szczypiorizka
O katastrofie pisał kronikarz tarnogórski Jan Nowak (zbieżność nazwisk przypadkowa ^^).ruiny kopalni
© szczypiorizka
Zapewne, gdybym się bardziej wtopiła w teren leśny, więcej takowych pozostałości znalazła.
Przez całą drogę mijałam grzybiarzy, od Mikołeski po Pasieki.taki w ciapki
© szczypiorizka
Sama również znalazłam maślaka. Otrzymał go pewien pan krążący wokół ruin- do Strzybnicy grzyb pewnie zostałby zmasakrowany. Zresztą ja nie lubię grzybów, a szmorów rodzice by z tego nie mieli :)tego też znalazłam
© szczypiorizka
Dalej kierowałam się pomarańczowym szlakiem, dzięki któremu dotarłam do Żyglina, stamtąd szybko na Miasteczko Śląskie i znaną trasą ppoż (i uwielbiane kocie łby) na Strzybnicę.
Cieszę się, że udało mi się zrealizować jeden, ba dwa z kilku celów rowerowych eskapad. Zapewne reszta poczeka na mnie do przyszłego roku. Ale ;> jeszcze jakieś 30 km i pobiję roczny rekord -> 1000 km. Do zimy jeszcze daleka droga (mam nadzieję ;))
Kategoria samotnie