Podsumowanie 2024
-
Sprzęt Velli
-
Aktywność Jazda na rowerze
2233,30 km - to super jak dla mnie wynik, gdzie, podkreślam, dla mnie nie liczy się ilość a jakość. :)
Sezon zaczęłam dość wcześnie bo już w lutym- z nowym rowerem, nad którym się zastanawiałam ponad rok. Fajnie się na nim jeździ, ale nie jest to wybitny rower, jak "reklamują" na YT i co niektórzy tu na BK :P Jeśli nie zależy mi na połączeniu dobry czas+odległość wolę swój stary rower.
Przełom kwietnia i maja to wyprawa rowerowa z biurem podróży, gdzie zwiedzałam Toskanię oraz Umbrię. Mocno wymagający urlop, ale super widoki i piękne włoskie miasta i miasteczka.
Czerwiec objawił się nie tylko rowerowo. Zabrałam się ponownie z biura podróży (nie rowerowo), tym razem z ojcem do Elbląga, gdzie spełniliśmy "marzenie" o przepłynięciu Kanału Elbląskiego. Ja w końcu też po raz pierwszy zwiedziłam Malbork. Potem szybka ewakuacja na południe i koleżanka pomogła mi spełnić "marzenie" o zdobyciu Doliny Pięciu Stawów Polskich.
Rowerowo dojechałam do Jemielnicy oraz Gąsiorowic, gdzie podziwiałam piękną sztukę malunków, zwanych deskalami.
W lipcu zawitałam do Opola, by zdobyć tamtejsze murale. Zrobiłam też pętlę zbrosławicką, byłam w Katowicach, by objechać kolejne dzielnice w poszukiwaniu murali. Zahaczyłam o Jurę Krakowsko-Częstochowską, zrobiłam sobie pętlę z Zawiercia, zobaczyłam Pustynię Błędowską, zakopałam się w piaskach, tracąc mnóstwo czasu, zwiedziłam zamek w Pilczy i oglądałam przez okienko w murze, co się dzieje w Ogrodzieńcu.
Na przełomie sierpnia i września pojechałam z ojcem na Mazury zabierając ze sobą rowery. Pierwszy raz taką odległość pokonałam samochodem, co było nie lada wyczynem dla mnie (mocno stresującym, z drobnymi przygodami). Rowery były dodatkiem, ale Jezioro Tałty objechaliśmy. Super było. Jeszcze w sierpniu zrobiłam z ojcem pętlę po Rudach Raciborskich, a sama dojechałam do Bytomia, by zobaczyć Rozbarczankę. Sprintem dojechałam do Koszęcina, by zobaczyć konkurs tradycyjnego powożenia, zaliczyłam zamek w Chudowie (świetna trasa z Gliwic). Sprytnie wymyśliłam sobie i wycieczkę na Pogorię zaczęłam ze Świerklańca (+1 godzina dojazdu do przodu dzięki temu :P).
We wrześniu, niespodziewanie ponownie się pojawiłam w Katowicach, by tym razem z Antkiem w Podróży ponownie przyjrzeć się muralom.
Październik był ostatnim dla mnie, rowerowym miesiącem. Pojechałam na Hubertus do Świerklańca, tym razem się spóźniłam, a także ponownie pojawiłam się w Bytomiu, by jakieś malunki złapać do kolekcji.
Fajny to był rowerowy (i nie tylko) rok dla mnie. Dużo zwiedziłam, sporo murali złapałam, aż musiałam sobie przygotować specjalny folder, gdzie sprawdzam, które murale już mam, a które na mnie jeszcze czekają :) Chyba nawet raz czy dwa razy setkę ogarnęłam w trakcie wycieczki :D Rekordy prędkości też były :P
Cieszę się również z tego, że mimo wieku (71 lat) udało mi się parę razy wyciągnąć ojca na dłuższe rowerowe wycieczki. Nawet kask mu kupiłam :P
Co w tym, 2025 roku planuję? Na pewno dalsze szukanie murali, bardzo mnie to wciągnęło, jest to interesujący sposób na zwiedzanie miasta, chociaż nie zawsze dość komfortowy, zdarza się, że trzeba się nagimnastykować, by jakoś sensownie i bezpiecznie przejechać ruchliwe ulice. Jakieś inne, dalsze wypady w Polsce czy zagraniczne? Nie mam pojęcia, pomysłów milion, co chwilę nowa koncepcja i analiza niczym Kowalski z Pingwinów z Madagaskaru :)
Wszystkiego dobrego, nie tylko rowerowego na ten Nowy Rok życzę wszystkim czytelnikom. Dzięki, że jesteście. To zawsze jakaś dodatkowa motywacja do pokonywania kolejnych kilometrów i odkrywania kolejnych fajnych miejsc :)
Kategoria inne
komentarze