zawsze sprawdzaj licznik przed wycieczką
-
DST
67.42km
-
Czas
04:08
-
VAVG
16.31km/h
-
Sprzęt Maxim
-
Aktywność Jazda na rowerze
Najpierw orientuję się, że zostawiłam aparat na tapczanie. Nie chce mi się po niego wracać. Potem patrzę, nie wzięłam przecież żadnej kasy. Spoko, mam dużo wody i wzięłam banana, bułkę i kilka małych pomidorków- nie umrę. Gdzieś koło Bruśka się orientuję, że licznik coś nie halo, za dużo km przebyłam (standardowo- Pniowiec, Mikołeska, a z Mikołeski ładną jakąś leśną drogą z nadzieją, że dojadę blisko kościoła). Prawdopodobnie nie skasowałam poprzedniego wypadu. Nie wiem czy go opisałam, więc zostawiam dane (na poczet tych krótkich wypraw rowerowych, których nie notuję na blogu :-)
Zalew z drugiej strony © szczypiorizka
Nie wyjechałam blisko kościoła. Ale spoko, na drodze nr 907 mały ruch to jadę. Mijam kościół i dalej główną do Koszęcina.
pierwszy drewniany © szczypiorizka
Chwila oddechu, wcinam bułkę i pomidorki i cisnę pod górkę. Zaczynam ogarniać przerzutki (sic!) i w miarę bez problemu dojeżdżam do parku.
Hadyna © szczypiorizka
widok na pałac © szczypiorizka
Myślę co dalej. ->" skręcę tu, pojadę prosto, potem powinnam minąć tory kolejowe.. gdzieś trafię na LR albo na jakiś inny szlak i potem na Krywałd..."
tędy pojadę © szczypiorizka
Bez problemu trafiam do byłej osady, wcinam banana, orzeźwiam sobie nóżki (inni chłodzą piwo)
chwila oddechu © szczypiorizka
Jadę dalej, wg mapki papierowej powinnam jechać inaczej, ale na żywo trasa nie wyglądała zbytnio obiecująco, jadę wg aplikacji.
Dojeżdżam znowu do Bruśka.
kolejny drewniany © szczypiorizka
Po czym uznaję-> raz kozie śmierć, jadę przez tę piaszczystą drogę.
a teraz tędy pojadę © szczypiorizka
Jakoś dało radę, potem zauważyłam znajome miejsca z trasy pielgrzymkowej, po czym znowu dojechałam do Kameronu (czy tam Kamerunu :P) na Mikołesce.
W domu pyszny obiad -> kalafior i fasolka szparagowa (obydwa na gęsto)
znam to © szczypiorizka
Kategoria samotnie
komentarze