w towarzystwie
Dystans całkowity: | 4006.70 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 261:58 |
Średnia prędkość: | 15.27 km/h |
Liczba aktywności: | 148 |
Średnio na aktywność: | 27.07 km i 1h 46m |
Więcej statystyk |
krótkie kółeczko z ojcem
-
DST
11.48km
-
Czas
00:41
-
VAVG
16.80km/h
-
Sprzęt Velli
-
Aktywność Jazda na rowerze
Na Boruszowiec przez Pniowiec.
Kategoria kółeczko, krótki wypad, trening czy coś takiego, w towarzystwie
na Mikołeskę
-
DST
21.36km
-
Czas
01:13
-
VAVG
17.56km/h
-
Sprzęt Velli
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dziś wypad z ojcem na Mikołeskę, by obczaić nową miejscówkę. Otwarte od piątku do niedzieli- dużo miejsca, póki co spokój, zero nawalania jakąś muzyką. Można się czegoś napić, coś zjeść (sprawdziliśmy fasolkę po bretońsku- spoko :P)
Kategoria krótki wypad, w towarzystwie, wokół TG
Jezioro Czechowice i Teambuilding
-
DST
47.47km
-
Czas
02:33
-
VAVG
18.62km/h
-
Sprzęt Velli
-
Aktywność Jazda na rowerze
Wyjazd do Czechowic na firmowy Team building.
Motyw przewodni spotkania- pierwsza pomoc.
Kategoria dalej od TG i okolic, o poranku, praca, trening czy coś takiego, w towarzystwie
afternoon ride
-
DST
19.16km
-
Czas
01:08
-
VAVG
16.91km/h
-
Sprzęt Velli
-
Aktywność Jazda na rowerze
Wypad na Mikołeskę z ojcem
Kategoria kółeczko, krótki wypad, trening czy coś takiego, w towarzystwie, wokół TG
kółeczko na lody w Ohio
-
DST
15.08km
-
Czas
00:51
-
VAVG
17.74km/h
-
Sprzęt Velli
-
Aktywność Jazda na rowerze
Mascarpone z czarną porzeczką :P
W sumie to też forma "treningu"- jechałam z koleżanką, więc jedna drugiej nadawała tempo (by szybciej dotrzeć do lodziarni xD)
Kategoria centrum TG, kółeczko, krótki wypad, trening czy coś takiego, w towarzystwie
Park Śląski
-
DST
15.04km
-
Czas
01:15
-
VAVG
12.03km/h
-
Sprzęt Velli
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dziś, zabrałam się z tatą do Parku Śląskiego. Kolejna okazja, by sprawdzić jazdę z bagażnikiem rowerowym, tym razem po bardziej wymagającej drodze (kto jeździ obwodnicą Piekar Śląskich ten wie i zna te koleiny...).
Pogoda idealna, nie praży słońce, zero wiatru, trochę chmury niepokoiły, ale wujek google mówił, że padać nie powinno.
początek wycieczki © szczypiorizka
Pierwszy nasz przystanek to ogród japoński, który chyba z tydzień temu otwarto.
ogród japoński © szczypiorizka
ogród japoński © szczypiorizka
Mi się bardzo to miejsce podoba, jakiś koleś, który szedł obok nas mówił non stop "betonoza"... już mnie mdli na to hasło.
ogród japoński © szczypiorizka
ogród japoński © szczypiorizka
ogród japoński © szczypiorizka
ogród japoński © szczypiorizka
Następnie zrobiliśmy z ojcem takie kółeczko, zahaczając o kilka standardowych miejsc.
upamiętniające Powstania Śląskie © szczypiorizka
upamiętniające Powstania Śląskie © szczypiorizka
upamiętniające Powstania Śląskie © szczypiorizka
murale, to lubię © szczypiorizka
widać Kukurydze (Tauzen) i Stadion Śląski © szczypiorizka
Dużo się dzieje w parku, w dalszym ciągu remontuje się Planetarium, a także duży krąg taneczny
taneczny krąg też w remoncie © szczypiorizka
fontanna w parku © szczypiorizka
ledwo widoczna kopuła Planetarium © szczypiorizka
Elka © szczypiorizka
Czekam z niecierpliwością na informację, że Hala Kapelusz też będzie remontowana.
Hala Kapelusz © szczypiorizka
Niedaleko Hali Kapelusz, załapaliśmy się na kilkuminutową projekcję 360 stopni (w specjalnie przygotowanym do tego namiocie) z okazji rocznicy Powstań Śląskich. Bardzo ciekawa.
próba uchwycenia wiewiórki © szczypiorizka
próba uchwycenia wiewiórki © szczypiorizka
próba uchwycenia wiewiórki © szczypiorizka
próba uchwycenia wiewiórki © szczypiorizka
próba uchwycenia wiewiórki © szczypiorizka
Czuję się już pewniej z tym bagażnikiem, jeszcze planuję jedną wycieczkę "bliżej", a w sierpniu, mam nadzieję, na Velo Czorsztyn :-)
Kategoria dalej od TG i okolic, w towarzystwie
rododendrony i test bojowy bagażnika
-
DST
30.47km
-
Czas
02:11
-
VAVG
13.96km/h
-
Sprzęt Velli
-
Aktywność Jazda na rowerze
W końcu pogoda jest łaskawa, żar nie leje się z nieba, ani nie pada. Mobilizuję siebie i ojca. Montujemy bagażnik z tyłu auta, pakujemy rowery, by sprawdzić czy umiem z tym jeździć bezpiecznie :-)
rowery zapakowanie © szczypiorizka
Cel- nie za daleko (by w razie "w" kogoś z bliskich poprosić o pomoc), ale też, żeby coś konkretnie przejechać. Jedziemy do Lublińca, stamtąd już na rowerach w kierunku Lasów nad Górną Liswartą, by zobaczyć rododendrony.
Techniczne aspekty bagażnika- na końcu wpisu.
Po dotarciu na osiedle, gdzie moja siostra mieszka, wypakowaliśmy rowery i ruszyliśmy praktycznie przez centrum miasta. Oboje jesteśmy zachwyceni tutejszymi drogami rowerowymi :P
punkt orientacyjny- wieża ciśnień © szczypiorizka
Tuż za wieżą ciśnień skierowaliśmy się w kierunku na Kochcice.
w drodze do Kochcic © szczypiorizka
zakład górniczy Jawornica III© szczypiorizka
Potem kierunek na Szklarnię i tam już do lasów Parku Krajobrazowego Lasy nad Górną Liswartą. Albo wybrałam kiepską trasę, albo jestem jeszcze mało ogarnięta, ale ponownie, bez GPSa w telefonie ciężko byłoby nam trafić na rododendrony. Bardzo kiepskie oznakowanie szlaku. Wytarte znaki, w zbyt dużych odległościach od siebie, ciężko bez telefonu.
wjeżdżamy do lasu © szczypiorizka
Przed nami tłucze się dodatkowo auto, by zaparkować tuż przed samym lasem. Od tej strony, czyli od Szklarni, nie ma miejsca, w którym można zostawić samochód. Sama jazda po lesie bardzo przyjemna, oczywiście mam to szczęście i zawsze znajdę jakieś miejsce, gdzie można solidnie ubrudzić buty i nogi xD
coraz bliżej © szczypiorizka
mokro © szczypiorizka
staw Brzoza © szczypiorizka
Dość spory kawałek należy przejechać, by dotrzeć na to stanowisko przyrodnicze.
coraz bliżej © szczypiorizka
Niestety spóźniliśmy się, o jakiś tydzień. Rododendrony już przekwitły. Rozmawiałam z Wową, który był tam chyba z dwa tygodnie temu. Jeszcze wtedy kwitły. Miałam z ojcem pojechać w zeszły weekend, ale upał był nieznośny i nie było opcji, by tłuc się przez patelnię (większa część trasy w ogóle nie ma cienia). Trudno, za rok znowu spróbujemy :-)
Na pocieszenie tata znalazł jeden kwiatek, który jako tako jeszcze wyglądał.
zdechły rododendron © szczypiorizka
ostatni rododendron © szczypiorizka
Samo miejsce, bardzo fajne. Środek lasu i tu nagle takie "krzaczory" kwiatków (w sensie jak kwitną :P)
całość robi wrażenie © szczypiorizka
Jakby kto był ciekawy różanecznik fioletowy (tak się fachowo nazywa) został tu posadzony z polecenia hrabiego Ballestrema na początku XX wieku. Docelowo miały trafić na teren pałacu w Kochcicach. Jak widać, tak się nie stało.
stanowisko obserwacyjne © szczypiorizka
Fajnie, że postawiono tę platformę. O dziwo bez problemu weszłam, gorzej było z zejściem :P
Powrót tą samą trasą. Po drodze mijamy piechurów z auta. Przekazujemy im smutną wiadomość (mimo to, decydują się na dalszy spacer) i jedziemy na Kochcice. Chcę pokazać tacie pałac.
Tak jak przypuszczałam, na teren pałacu nie można wejść. Na szczęście i tak udało się fasadę zobaczyć.
główne wejście do pałacu Ballestremów © szczypiorizka
zbliżenie na pałac © szczypiorizka
Objechaliśmy teren pałacowo-parkowy i podjechaliśmy pod zabudowania folwarczne i starą gorzelnię.
dom dla byłych urzędników folwarku © szczypiorizka
zabudowania przy pałacu © szczypiorizka
Budynki przypałacowe też robią na mnie ogromne wrażenie.
stara gorzelnia © szczypiorizka
Przeczytałam, że gmina pozyskała fundusze na rewitalizację budynku starej gorzelni. Super, szkoda by miało to niszczeć (ma być jakieś muzeum i centrum rozrywkowe, czy coś takiego).
zabudowania folwarczne © szczypiorizka
magazyn zbożowy nr 1 © szczypiorizka
stara gorzelnia © szczypiorizka
domy dla pracowników folwarku © szczypiorizka
Sporo czasu tu spędzamy- jest co podziwiać i fotografować.
mimo zaniedbania, pięknie się prezentuje © szczypiorizka
Wg internetu, w tych zabudowaniach mieściły się między innymi: domy mieszkalne dla pracowników i urzędników folwarku, gorzelnia, stajnia dla 30 koni, obory dla zwierząt, powozownia, ujeżdżalnia, magazyny zbóż i nawozów.
podziwiamy zabudowania folwarku © szczypiorizka
detal architektoniczny © szczypiorizka
To jest niesamowite, że takie "zwykłe" domy dla "zwykłych" pracowników, były budowane ze smakiem. Nie jakieś tam baraki, czy Bóg wie co. Piękne, stylowe (przynajmniej z zewnątrz) domy.
Po powrocie do Lublińca, zrobiliśmy przystanek u siostry, po czym, już samochodem, pojechaliśmy na obiad do Oblackiej Przystani w Kokotku.
u Oblatów w restauracji © szczypiorizka
Moje spostrzeżenia co do bagażnika i jazdy.
Zakup chyba udany :P muszę jeszcze kilka razy się tak karnąć, by być w 100 % zadowolona z tego konkretnego modelu (oglądałam też Thule, ale Taurus przekonał mnie tym, że model ten ma kolega i go zachwala, miałam z nim okazję jechać do Czech na Dni NATO). Jakby kto pytał-> Taurus Basic Plus 2. Niepotrzebne mi na 3 rowery, a co do ceny to dawałam sobie limit na 2000 zł, na swój bagażnik z przejściówką dałam niecałe 1200 zł (z wysyłką).
Nie wiem czy już pisałam w pierwszym poście o tym bagażniku- bardzo łatwy montaż tego bagażnika- ja, osoba chuda i niska, nie mam większych problemów, by go przytaszczyć z domu i wciś na hak. Rower też jestem w stanie sama zamocować, ale tu już jest lepszy komfort jak ktoś pomaga :-)
Co do mocowania rowerów- to trzeba dobrze je zamocować. O ile do Lublińca było wszystko ok, bagażnik "bujał" się w granicach normy (chyba to okej? prawda?) to ledwo co wyjechałam z osiedla mojej siostry i już musiałam z tatą poprawić mocowanie tych uchwytów do ramy rowerów, bo za bardzo rowery latały (przy prędkości około 20 km/h).
Trasa Strzybnica-Lubliniec biegnie DK11, więc to droga raczej prosta, kilka ostrzejszych zakrętów, gdzie starałam się (może przesadnie) zwolnić, by spokojnie pokonać łuk, bez jakiś manewrów, które w normalnych warunkach czynię :P Jeśli chodzi o prędkość, to nawet udawało mi się do 90 km/h jechać, ale głównie jakieś 80 km/h. Raz nawet wyprzedziłam busika, który dziwnie wolno jechał na prostej drodze (która tam ma dozwoloną prędkość 90 km/h). Na progach zwalniających, maksymalnie wolno.
Nie czułam jakiegoś oporu powietrza, ściągania w lewo czy w prawo. Rowery max po 20 cm z jednej i drugiej strony mi wystawały poza auto, więc uważałam przy wyprzedzaniu rowerzystów :P
Jedynie co, to co chwilę patrzyłam w lusterka i spoglądałam czy rowery stabilnie są zamocowane i czy bujanie jakoś się eee.. nie zmienia (patrz. wyjazd z Lublińca).
Jak ktoś ma jakieś swoje uwagi i spostrzeżenia co do bagażników rowerowych na hak, to chętnie poczytam ;-)
Kategoria dalej od TG i okolic, w towarzystwie
Masa Krytyczna w TG
-
DST
26.88km
-
Czas
01:56
-
VAVG
13.90km/h
-
Sprzęt Velli
-
Aktywność Jazda na rowerze
Nie pamiętam, kiedy ostatni raz byłam na masie krytycznej. Dziś udało mi się na nią dojechać.
Tradycyjnie start na Rynku.
wyjeżdżamy z Rynku © szczypiorizka
Trasa była poprowadzona śladem trasy zawodów Biegu Tarnogórskiego.
na trasie © szczypiorizka
Po wczorajszych deszczach było sporo błota.
główne wejście do parku Piny © szczypiorizka
Kilka ścieżek jest dla mnie całkiem nowych, teraz już wiem, gdzie się znajduje wejście do Parku Piny, w którym jeszcze nigdy nie byłam.
na trasie © szczypiorizka
kąpiel gratis © szczypiorizka
Zjawiliśmy się tuż przy Dolomitach- a dokładnie przy kapliczce św. Barbary. Następnie wjechaliśmy na Hałdę Popłuczkową.
widok na centrum TG © szczypiorizka
Kopalnia Zabytkowa © szczypiorizka
Kolejnym punktem był szyb Żmija, oraz Park Kunszt.
Szyb Żmija © szczypiorizka
przed parkiem Kunszt © szczypiorizka
nie widziałam, że dinozaury jeszcze żyją © szczypiorizka
Kto chciał, to mógł również, po oficjalnym zakończeniu masy, pojechać z organizatorami do Parku Piny. Oczywiście skorzystałam.
pod Obwodnicą © szczypiorizka
w parku Piny © szczypiorizka
Na miejscu krótka historia tego parku- z tego wynika, że jest on całkiem spory. Niestety mocno zaniedbany- teren parku ma 3 właścicieli :/
Powrót do domu główną drogą. Po drodze z Odzieżówki/Plastyka ktoś na mnie spoglądał.
ktoś na mnie patrzy © szczypiorizka
Jadąc Zagórską, miałam okazję się zatrzymać i porobić zdjęcia wiatrakom. To jedna, jeśli nie największa elektrownia wiatrowa na Śląsku - składa się z 20 wiatraków i jest w Wielowsi. Pierwszy raz ją dojrzałam jakiś miesiąc temu- a istnieje prawie od roku.
wiatraki z Wielowsi © szczypiorizka
kominy Huty Cynku © szczypiorizka
Kategoria centrum TG, w towarzystwie
trasa Sosnowiec- Chrzanów
-
DST
37.93km
-
Czas
02:12
-
VAVG
17.24km/h
-
Sprzęt Velli
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dostałam cynk od siostry, że ze Zbrosławic jest organizowana wycieczka/rajd z Sosnowca do Chrzanowa.Wycieczka była organizowana przez zbrosławicką parafię w ramach jakiegoś projektu z UE.
Było nas trzech (..w każdym z nas inna krew :P). Start pod Katedrą w Sosnowcu.
Katedra w Sosnowcu © szczypiorizka
Tak, to ta Katedra się zjarała w 2014 roku, dalej ją remontują.
Tuż przy Kościele załapałam się na mural :-)
mural w Sosnowcu © szczypiorizka
autor muralu © szczypiorizka
sosnowy początek © szczypiorizka
Pierwsze kilometry prowadziły przez główne, ruchliwe ulice. Tempo też było jak dla mnie zabójcze (raczej ciężko byłoby mi utrzymać tempo cały czas z osobą, która jechała na kolarzówce :P).
Na szczęście widząc mój zawał serca w oczach, tempo w dalszej części osiadło ;-)
Zjechaliśmy z głównych ulic i następnie trasa prowadziła szutrami niedaleko elektrowni Jaworzno.
przy Przemszy © szczypiorizka
mafia łabędzi © szczypiorizka
elektrownia w Jaworznie © szczypiorizka
W niektórych miejscach można było dojrzeć najwyższy maszt w Polsce (i w ogóle obiekt budowlany).
maszt w Mysłowicach (RTCN Katowice/Kosztowy) © szczypiorizka
linia kolejowa © szczypiorizka
elektrownia Jaworzno © szczypiorizka
Wycieczka (tak na marginesie to była 2 część, pierwsza, tydzień wcześniej była poprowadzona ze Zbrosławic do Sosnowca) zakładała zahaczenie o Kościoły (nie pytajcie o szczegóły i sens- nie wiem kto pisał projekt, ale osoba ta ma ogromną wyobraźnię, by połączyć w jakiś sposób Zbrosławice z Chrzanowem:P ja tylko mam hasło przed oczami -> "moja babiczka pochazi z Chrzanowa" xD)
Jednym z nich, był Kościół w Dziećkowicach.
kościół w Dziećkowicach © szczypiorizka
Dalsza część trasy wyglądała różnie, w przeważającej części ruchliwymi ulicami.
Na szczęście bez przeszkód dotarliśmy do celu.
punkt docelowy © szczypiorizka
Kościół św. Mikołaja w Chrzanowie © szczypiorizka
Dobrze, że Kościół (notabene z XIV wieku, nawet o nim Długosz pisał w kronice) jest przy Rynku, zdążyłam podjechać i obejrzeć jak wygląda :P
ja tu byłam, jakby co, na kole © szczypiorizka
rynek w Chrzanowie © szczypiorizka
Reasumując, po raz drugi w tym roku zaliczyłam województwo małopolskie, czego się nie spodziewałam. I pewnie rekord prędkości podczas wycieczki ^^
No i oczywiście (jak mogłam o tym nie napisać), PRZEKROCZYŁAM GRANICĘ :P :P :P (Paszport Polsatu był niepotrzebny xD)
Kategoria dalej od TG i okolic, inne województwo, w towarzystwie
Lubliniec z tatą
-
DST
74.98km
-
Czas
05:21
-
VAVG
14.01km/h
-
Sprzęt Velli
-
Aktywność Jazda na rowerze
Miał do wyboru-> pociągiem do Katowic, albo do Lublińca. Pojechaliśmy do Lublińca.
kontrola czasu © szczypiorizka
Najpierw pojechaliśmy na Rynek, znowu pchli targ.
Kościół św. Anny © szczypiorizka
Przy okazji, tak jadąc jakoś w kierunku rynku, udało się "złapać" brakującego Terminatora.
ne ubiwajte me pane terminatore!! © szczypiorizka
i mam go! © szczypiorizka
Potem pojechaliśmy w kierunku tężni solankowej. Chwila oddechu świeżym, rześkim powietrzem.
tężnia solankowa © szczypiorizka
Planując dzisiejszą wycieczkę, chciałam z ojcem dojechać na Solarnię, są tam stawy. Kluczyliśmy jak głupi wokół tych stawów. Nie umiałam znaleźć "wjazdu".. o ile takowy w ogóle jest.
Wymyślacz © szczypiorizka
No nic, jedziemy gdzie indziej. Powrót do centrum Lublińca i kierujemy się na Posmyk.Tacie się bardzo podoba trasa z centrum Lublińca na Posmyk- piękna droga rowerowa, w cieniu, w pewnej odległości od głównej drogi, mijamy po drodze rowerzystów (między innymi jedną parę, którą spotkamy jeszcze kilka razy na swej trasie :-)
Lubisfera © szczypiorizka
Na Posmyku, u Oblatów też mamy pecha- restauracja jest nieczynna.. chyba jakieś wesele. Ja korzystam z okazji.
"..dałem ci kamień z napisem LOVE.." © szczypiorizka
kolejny pokaz mody ^^ © szczypiorizka
Dopiero na Łowisku "Leśnica" udało się nam coś wszamać.
Łowisko "Leśnica" © szczypiorizka
rybki © szczypiorizka
Powrót przez piaszczystą Piłkę do Bruśka. Tam nie kombinuję z trasą lasem za Kościołem, tylko udajemy się asfaltem do Kalet- Jędryska. Tam już znaną nam bardzo dobrze trasą na Mikołeskę, Pniowiec i do domu. Tata chyba ze mną pobił swój rekord życiowy ilości przebytych kilometrów rowerem za jednym zamachem :P (i nie wiem czy przez to już nie będzie chciał nigdzie ze mną jeździć O_o )
Kategoria dalej od TG i okolic, w towarzystwie