inne województwo
Dystans całkowity: | 917.67 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 56:15 |
Średnia prędkość: | 16.31 km/h |
Liczba aktywności: | 16 |
Średnio na aktywność: | 57.35 km i 3h 30m |
Więcej statystyk |
Alpe Adria- prolog
-
DST
37.71km
-
Czas
02:33
-
VAVG
14.79km/h
-
Sprzęt Velli
-
Aktywność Jazda na rowerze
Nadszedł "ten dzień" :P mój urlop, który zarazem był tygodniową wyprawą rowerową. Zakupiłam zorganizowaną wycieczkę rowerową "Alpe Adria" -> Start w Salzburgu, meta w Grado.
Pierwszym etapem, jeszcze przed właściwym rozpoczęciem podróży, był dojazd rowerem do Gliwic, skąd pociągiem udałam się do Gniezna.
na trasie © szczypiorizka
Dużo ludzi, rowerów- pociąg relacji Przemyśl- Gdynia. Głównie jadących nad morze.
Dzięki serdeczności ludzi bez problemu zarówno zapakowałam rower do wagonu, jak i nie miałam problemu z wyjściem na peron w Gnieźnie :-)
Najpierw pojechałam na kwaterę trochę się ogarnąć. Potem na centrum, by je zobaczyć "jednym okiem" i coś zjeść.
Bazylika prymasowska Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Gnieźnie © szczypiorizka
Liczę na to, że jeszcze się tu zjawię i dokładniej obejrzę to miasto (mam do "zaliczenia" między innymi Muzeum Początków Państwa Polskiego :P)
widok na archikatedrę gnieźnieńską © szczypiorizka
W tym dniu tuż przy katedrze miał odbyć się koncert, w ramach Dni Gniezna (Żabson bodajże w tym dniu grał).
Bolesław Chrobry © szczypiorizka
budynek Poczty Polskiej © szczypiorizka
Pociąg miał spore, około godzinne opóźnienie, dlatego za dużo nie pojeździłam po centrum- za bardzo byłam zmęczona, a następnego dnia miałam wcześnie pobudkę (przed 5).
Kategoria Alpe Adria, inne województwo
na granicy z woj. opolskim
-
DST
64.98km
-
Czas
03:40
-
VAVG
17.72km/h
-
Sprzęt Velli
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dziś więcej czasu, to postanowiłam zrobić kółko, które sobie narysowałam :P Nawet udało mi się ślad wsadzić do dobrego folderu, że Garmin go widział xD
Inna sprawa, że ciągle, aż do Mikołeski (bo tam mniej więcej zaczęłam rysować), oznajmiał mi, że źle jadę i trasa biegnie kajś indziej.
W lesie, między Mikołeską a Kotami- też pokazywał mi, że ślad biegnie równolegle (tu wydaje mi się, że różnica wynika z map wgranych do Garmina, a tych, na których rysowałam ślad- to jest do opanowania, tak myślę).
mostek © szczypiorizka
Do Kielczy jechałam dokładnie według śladu.
Fajna trasa między Krupskim Młynem a właśnie Kielczą- biegnie praktycznie wzdłuż Małej Panwi :-)
Mała Panew © szczypiorizka
Panie błogosław ziemi kielczańskiej © szczypiorizka
W Kielczy- kalkuluję ile czasu może mi jeszcze mniej więcej zająć jazda dokładnie wg tego co sobie narysowałam- chciałam dojechać aż do Żędowic xD
No cóż, innym razem. Wyłączam nawigowanie w Garminie- postanawiam jechać polami do Świbia.
wiatraczki © szczypiorizka
Nie jest źle, fajnie się jedzie. Znośna ścieżka polna, między uprawami. Obok mnie wiatraki ;-)
w drodze na Świbie © szczypiorizka
krzyż w Świbiu © szczypiorizka
sesja zdjęciowa © szczypiorizka
Nie mogłam się powstrzymać od krótkiej serii zdjęć z wiatrakami.
sesja zdjęciowa © szczypiorizka
Ponownie, po co kupowałam statyw (miałam sakwę ze sobą)-> skoro statywem była albo kierownica, albo bagażnik xD
to znowu ja xD © szczypiorizka
Nie podeszłam pod sam wiatrak, ale słuchałam jak silnik się włącza i powoli obraca łopaty w inną stronę.
blisko © szczypiorizka
Urząd Gminy Wielowieś © szczypiorizka
W centrum Wielowsi, podjeżdżam pod siłownię- trzeba było przetestować urządzenia :D
musiałam poćwiczyć xD © szczypiorizka
Potem fotka przy byłej synagodze.
tu była synagoga © szczypiorizka
Sprawdzam, czy włosy mam dobrze ułożone i jadę na Świniowice, Tworóg, Brynek.
selfie © szczypiorizka
internat Technikum Leśnego © szczypiorizka
Ładny wypad o zabarwieniu treningowym :-)
Kategoria dalej od TG i okolic, inne województwo, kółeczko, samotnie, trening czy coś takiego
Żelazny Szlak Rowerowy
-
DST
51.09km
-
Czas
03:13
-
VAVG
15.88km/h
-
Sprzęt Velli
-
Aktywność Jazda na rowerze
Część soboty spędziłam na dokładnym planowaniu trasy (zarówno dojazdu samochodem, jak i właściwej jazdy rowerem) i przygotowaniu niezbędnych rzeczy do podróży.
W niedzielę, pobudka przed 6, śniadanie, sprowadzenie auta z garażu, montaż bagażnika i roweru- to wszystko sprawia, że wyruszam po 7.
To będzie moja (jak na razie) najdłuższa podróż z bagażnikiem, w dodatku po autostradzie (nie lubię jeździć po autostradzie), więc jeszcze przed wjazdem na autostradę, w Zbrosławicach, sprawdzam, czy rower mocno się trzyma.
Podróż autostradą przebiegła bez żadnych przeszkód, mały ruch o poranku, nawet do 120 km/h w porywach sobie pomykałam (z reguły starałam się trzymać na poziomie 105-110 km/h).
Parkuję koło sklepu w Godowie (naprzeciwko Kościoła pw. Józefa Robotnika).
Wybrałam krótszą wersję trasy, z drobnymi modyfikacjami.
Kościół pw. Św. Anny w Gołkowicach © szczypiorizka
Przy kościele w Gołkowicach, spotykam rowerowe małżeństwo. Chwila miłej rozmowy, po czym para wyruszyła w dalszą drogę, ja miałam chwilę na obejrzenie kościoła.
Kościół pw. Św. Anny w Gołkowicach © szczypiorizka
Kościół pw. Św. Anny w Gołkowicach © szczypiorizka
Kilkanaście minut później, docieram do granicy państwa.
przejście graniczne w Gołkowicach © szczypiorizka
Chwila dla fotografa :D
na granicy © szczypiorizka
i cyk, już jestem w Czechach :D © szczypiorizka
Ruch rowerowy póki co, jeszcze sporadyczny. Nie mówiąc już o samochodach, jest niedziela rano xD
W internecie jest dostępna dedykowana aplikacja dla Żelaznego Szlaku, ja jednak twardo trzymam się mapy.cz. Tak jak krążą pogłoski w internecie, tak i ja je potwierdzam, trochę mam problem z oznakowaniem po stronie czeskiej, dużo odnóg, łatwo jest zboczyć z głównego Szlaku.
oznakowanie w Czechach © szczypiorizka
Elektrownia Dětmarovice © szczypiorizka
Co jakiś czas na całej trasie, zarówno po polskiej stronie jak i czeskiej są tablice informacyjne o Szlaku
tablica informacyjna na szlaku © szczypiorizka
W miarę sprawnie docieram na Rynek w Karwinie.
zakaz vstupu- Karwina © szczypiorizka
rynek w Karwinie © szczypiorizka
Chwila dla fotografa, a potem krótki odpoczynek, miałam tam jakieś zaskórniaki na lody, ale w sumie to nie miałam na nie ochoty. Zjadłam kawałek ciasta, który ze sobą taszczyłam.
rynek w Karwinie © szczypiorizka
fragment pałacu we Frysztacie © szczypiorizka
fontanna na rynku © szczypiorizka
Tomas Masaryk © szczypiorizka
"rozmowa kontrolowana" © szczypiorizka
"nie ma takiego numeru.." © szczypiorizka
Przejeżdżam koło pałacu frysztackiego i jadę przez park przylegający do pałacu.
fantastyczny plac zabaw w parku we Frysztacie © szczypiorizka
no to następnym razem przyjadę tu na koniu © szczypiorizka
przy parku frysztackim © szczypiorizka
nasi tu będą © szczypiorizka
Fajnie zagospodarowane miejsce, sporo ludzi przechadzało się po nim, lub też korzystało z tego, co park ma do zaoferowania.
ukryta fotka © szczypiorizka
Dojeżdżam do wałów przeciwpowodziowych, które również zamieniono w drogę rowerową.
Olza i most na ulicy Ostrawskiej © szczypiorizka
widok na drugą stronę © szczypiorizka
Przy moście (pieszo-rowerowym), znowu sesja zdjęciowa :P
Darkovský most © szczypiorizka
Darkovský most © szczypiorizka
Most znajduje się przy Uzdrowisku w Darkowie.
ujęcie wody przy Uzdrowisku Darków © szczypiorizka
Kieruję się powoli na polską stronę.
Polska .. w Czechach © szczypiorizka
miejski stadion © szczypiorizka
fajne rzeźby © szczypiorizka
Tu dostaję niezły wycisk (jeszcze na stronie czeskiej). Mocny podjazd. Zipię jak lokomotywa, ale udało mi się nie prowadzić roweru, jechałam cały czas na najniższym przełożeniu :D
śliczna pogoda to i widoki ładne są © szczypiorizka
Na stronie polskiej stwierdzam, że zboczę z Żelaznego Szlaku i udam się w kierunku na Zebrzydowice, by tam zajrzeć do pałacu. Na nieszczęście, jakiś objazd był, który koniec końców prowadził mnie przez jakieś pola i inne dziwne boczne drogi (korzystałam potem z GPSa, bo inaczej jeszcze więcej bym nadrobiła).
zboczyłam z trasy © szczypiorizka
Kościół Wniebowzięcia NMP w Zebrzydowicach © szczypiorizka
faceBóg © szczypiorizka
Opracowując ten wpis, zorientowałam się, że nie zrobiłam, żadnego zdjęcia tamtego pałacu xD To znaczy zrobiłam, ale średnio był fotogeniczny, a nie chciało mi się łazić dookoła niego i szukać fajnego ujęcia. W każdym bądź razie tam zrobiłam dłuższą przerwę na pyszne frytki z batatów i toaletę :-) Naprzeciwko pałacu jest staw Młyńczok- tak, też nie zrobiłam tam zdjęcia xD
Po odpoczynku, udałam się w kierunku wjazdu na Szlak.
tunel pod ŻSR © szczypiorizka
już na właściwej trasie © szczypiorizka
Na trasie dużo rowerzystów. Mi to jednak w ogóle nie przeszkadzało. Jechałam swoim tempem, było bardzo przyjemnie. Trasa genialna, dużo cienia, bardzo dobra nawierzchnia, co jakiś czas, ławki, czy wiaty.
super asfalt © szczypiorizka
relaks na drodze © szczypiorizka
często fotografowany odcinek trasy © szczypiorizka
Lokalsi poczuli potencjał i co jakiś czas, też są miejsca, gdzie można się posilić.
i miejsce na odpoczynek © szczypiorizka
kolejne miejsce na odpoczynek © szczypiorizka
Jedyny minus to brak toalet. Dla facetów to żaden problem, dla kobiet, może być to problematyczne.
oznakowanie na trasie © szczypiorizka
Ponownie decyduję się na zejście ze Szlaku. Udałam się do parku zdrojowego w Jastrzębiu- Zdroju (chyba z 15 minut, jak nie więcej mi to zajęło- trochę pod górkę).
fontanna w Jastrzębiu- Zdroju © szczypiorizka
inhalatorium solankowe © szczypiorizka
Pierwotnie zamierzałam w tym mieście zjeść obiad, ale taki mały nieogar ze mnie, bo jak pisałam, zaparkowałam przy sklepie, którego znak groził odholowaniem w dni handlowe. Mimo, że sprawdziłam że to niedziela niehandlowa, to co chwilę mijałam jakieś sklepy sieciowe otwarte. No po prostu się zastanawiałam, czy auto jeszcze stoi xD Dlatego po zaliczeniu parku skierowałam się z powrotem na Szlak i drogę powrotną do Godowa.
Na miejscu, spokój :-) Chwila rozmowy z innymi rowerzystami, którzy również ukończyli Szlak. Pakowanie roweru (znowu pierdylion razy sprawdziłam, czy dobrze siedzi).
Powrót autostradą w miarę spokojny. Na wysokości węzła w Zabrzu był wypadek i trasa w kierunku na południe była całkowicie zablokowana, mój pas na szczęście wcześniej odblokowali.
Jestem bardzo szczęśliwa, że udała mi się ta rajza.
Nie dość, że pod względem technicznym ogarnęłam (mam na myśli dojazd autem, bezpieczne pakowanie roweru), pogoda była idealna, to w ogóle sama trasa jest fantastyczna. Gdyby tak było u nas... mamy w końcu nieczynną linię kolejową (numer 178, ze słynnym ostatnio byłym dworcem PKP, gdzie skradziono kostkę ^^ ). No nic, pozostaje tylko jeździć w inne miejsca, by tak fajnie sobie pojeździć.
Kategoria samotnie, inne województwo, dalej od TG i okolic
trasa Sosnowiec- Chrzanów
-
DST
37.93km
-
Czas
02:12
-
VAVG
17.24km/h
-
Sprzęt Velli
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dostałam cynk od siostry, że ze Zbrosławic jest organizowana wycieczka/rajd z Sosnowca do Chrzanowa.Wycieczka była organizowana przez zbrosławicką parafię w ramach jakiegoś projektu z UE.
Było nas trzech (..w każdym z nas inna krew :P). Start pod Katedrą w Sosnowcu.
Katedra w Sosnowcu © szczypiorizka
Tak, to ta Katedra się zjarała w 2014 roku, dalej ją remontują.
Tuż przy Kościele załapałam się na mural :-)
mural w Sosnowcu © szczypiorizka
autor muralu © szczypiorizka
sosnowy początek © szczypiorizka
Pierwsze kilometry prowadziły przez główne, ruchliwe ulice. Tempo też było jak dla mnie zabójcze (raczej ciężko byłoby mi utrzymać tempo cały czas z osobą, która jechała na kolarzówce :P).
Na szczęście widząc mój zawał serca w oczach, tempo w dalszej części osiadło ;-)
Zjechaliśmy z głównych ulic i następnie trasa prowadziła szutrami niedaleko elektrowni Jaworzno.
przy Przemszy © szczypiorizka
mafia łabędzi © szczypiorizka
elektrownia w Jaworznie © szczypiorizka
W niektórych miejscach można było dojrzeć najwyższy maszt w Polsce (i w ogóle obiekt budowlany).
maszt w Mysłowicach (RTCN Katowice/Kosztowy) © szczypiorizka
linia kolejowa © szczypiorizka
elektrownia Jaworzno © szczypiorizka
Wycieczka (tak na marginesie to była 2 część, pierwsza, tydzień wcześniej była poprowadzona ze Zbrosławic do Sosnowca) zakładała zahaczenie o Kościoły (nie pytajcie o szczegóły i sens- nie wiem kto pisał projekt, ale osoba ta ma ogromną wyobraźnię, by połączyć w jakiś sposób Zbrosławice z Chrzanowem:P ja tylko mam hasło przed oczami -> "moja babiczka pochazi z Chrzanowa" xD)
Jednym z nich, był Kościół w Dziećkowicach.
kościół w Dziećkowicach © szczypiorizka
Dalsza część trasy wyglądała różnie, w przeważającej części ruchliwymi ulicami.
Na szczęście bez przeszkód dotarliśmy do celu.
punkt docelowy © szczypiorizka
Kościół św. Mikołaja w Chrzanowie © szczypiorizka
Dobrze, że Kościół (notabene z XIV wieku, nawet o nim Długosz pisał w kronice) jest przy Rynku, zdążyłam podjechać i obejrzeć jak wygląda :P
ja tu byłam, jakby co, na kole © szczypiorizka
rynek w Chrzanowie © szczypiorizka
Reasumując, po raz drugi w tym roku zaliczyłam województwo małopolskie, czego się nie spodziewałam. I pewnie rekord prędkości podczas wycieczki ^^
No i oczywiście (jak mogłam o tym nie napisać), PRZEKROCZYŁAM GRANICĘ :P :P :P (Paszport Polsatu był niepotrzebny xD)
Kategoria dalej od TG i okolic, inne województwo, w towarzystwie
Kraków
-
DST
111.47km
-
Czas
06:23
-
VAVG
17.46km/h
-
Sprzęt Velli
-
Aktywność Jazda na rowerze
Pobudka o 4 rano, spokojnie zjedzone śniadanie i wyjazd. Najpierw na dworzec w Tarnowskich Górach. O 7.11 melduję się na dworcu w Oświęcimiu (bezpłatna toaleta jakby co :P). Pierwotnie opracowując plan tego wyjazdu, chciałam zaliczyć murale, które są rozsiane po centrum. Udało mi się znaleźć kilka.
mural w Oświęcimiu © szczypiorizka
mural w Oświęcimiu © szczypiorizka
mural w Oświęcimiu © szczypiorizka
mural w Oświęcimiu © szczypiorizka
Za dużo czasu mi to zajmowało. Mimo, że miałam mapkę z ich lokalizacją wydrukowaną. Miałam założone, że do 8 się wyrobię. Z moim szczęściem to może przed 9 bym skończyła (jest ich 14 bodajże).
Kościół Wniebowzięcia NMP w Oświęcimiu © szczypiorizka
Chwilę się kręcę po Rynku i jadę już na szlak WTR czy też Velo Małopolska (albo EuroVelo- zwał jak zwał).
Rynek w Oświęcimiu © szczypiorizka
Rynek w Oświęcimiu © szczypiorizka
Dałam sobie 6 godzin na dojazd do Krakowa (na podstawie spostrzeżeń innych kolarzy).
taka droga to ja rozumiem © szczypiorizka
Zapowiada się dobrze. Temperatura się powoli podnosi, więc rękawki idą do plecaka.
mój cel © szczypiorizka
Pierwsze kilometry są bardzo miłe. Asfalt, dosyć szybkie tempo (coś mi się zdaje, że z Oświęcimia do Krakowa jest z górki, dlatego tak szybko :P). Niewielu rowerzystów, trochę piechurów z psami. Nie pada (chociaż niebo zachmurzone). I bardzo dobrze! Gdyby było słońce to bym umarła po paru metrach. Te 3/4 trasy, które przemierzałam po wałach, nie mają w ogóle cienia, żadnych drzew nawet poniżej , z jednej i z drugiej strony pola, łąki, bliżej nieokreślone chaszcze.
Mam wydrukowane mapki z trasą, co jakiś czas wspomagam się gps, by sprawdzić odległość jaka mi została do jakiegoś punktu.
Energylandia © szczypiorizka
Ma to swój minus, brak słońca oznacza ciemne zdjęcia (a może dla mnie ciemne, bo ciągle w okularach przeciwsłonecznych?? Wygodniej mi się w nich jeździ ^^)
W końcu około 10 docieram do MORu Rozkochów (myślałam, że te punkty będą tuż przy trasie, trzeba kawałek dojechać.)
MOR Rozkochów © szczypiorizka
MOR Rozkochów © szczypiorizka
Jestem mile zaskoczona tym miejscem. Czysto, wiata z osłoną w razie deszczu, punkt naprawczy, grill (ktoś zostawił nawet węgiel) i nieśmierdzący ToyToy z papierem toaletowym. Super. Chwila odpoczynku.
tu jestem! © szczypiorizka
Tu zaczęły się dla mnie pierwsze drobne schody. Przy zjeździe na MOR widzę, znak, że jakiś objazd, bo jakiś tam remont na tych wałach (do Okleśnej). No dobra, to pewne jakoś poprowadzone to będzie. Nie wiem, jakoś nie widziałam znaków prowadzących ten objazd. Korzystam po raz pierwszy z wujka google i pana Juszkiewicza. Jeszcze udało mi się znaleźć informację, że na Okleśnej nie działa przeprawa czy coś. Dobra, ustalam sobie sama objazd do następnej miejscowości- Kamień. Przynajmniej trochę między domami i jakąś cywilizacją jadę.
Wg mapki w Kamieniu jakiś podjazd jest, dość długi. No cóż, dla mnie nie :P Jadę z górki xD
gdzieś na trasie © szczypiorizka
Elektrownia wodna Łączany © szczypiorizka
a ja głupia się na pociąg spieszyłam © szczypiorizka
koniki po drodze © szczypiorizka
Część trasy (nie objazd) prowadzona jest normalnie ulicami, ale o małym natężeniu samochodowym. Czasami jest ciasno, więc zjeżdżam na tyle, na ile się da, by auto mogło mnie wyprzedzić (znaj moje chamskie serce).
W trakcie jazdy stwierdzam, że nie będę zbaczała z trasy, by dojechać coś zobaczyć (np. zamek Lipowiec),to zachmurzenie mi się nie podoba, zresztą dzień wcześniej milion razy analizowałam pogodę, która jasno wskazywała, że mnie gdzieś na pewno złapie deszcz (a nawet burze). Uznałam, że wolę już w Krakowie, aniżeli w trakcie jazdy.
Elektrownia Skawina © szczypiorizka
na trasie © szczypiorizka
na trasie © szczypiorizka
zielony mostek © szczypiorizka
Za tym mostkiem (okolice Kopanki), znowu jakiś objazd. Zamiast w lewo, mam jechać w prawo. No i pojechałam i miałam takie Tour de Pologne z podjazdem jak na Bukowinie Tatrzańskiej (to za "karę" że ominęło mnie to w Kamieniu). No ale dojechałam na Tyniec.
Kraków © szczypiorizka
Tu niby były oznaczenia trasy (głównymi drogami), ale coś kiepsko mi szło z ich odnalezieniem.
Na "właściwą" drogę docieram dopiero za A4 (czy też IV obwodnicą.. no na ulicy Kolnej).
Klasztor Kamedułów © szczypiorizka
Zaczyna kropić, póki co dla mnie to zbawienne.
Tadam! © szczypiorizka
nie wysłałam smsa © szczypiorizka
Gdy widzę Wawel mam już 97 kilometrów na liczniku. Super, Tak myślałam, że to będzie kolejny dzień mego życiowego rekordu i zrobię co najmniej 100 km. Docieram przed godziną 14.
Pierwotnie zakładałam, że pojadę na Kopiec Kościuszki i tam zwiedzę muzeum. Jednak jedząc obiad
Pizzatopia © szczypiorizka
rozpadało się i nie miało to sensu, by jechać. Zaczynam też odczuwać zmęczenie. No nic, pokręciłam się trochę po Rynku i sąsiednich uliczkach.
Kościół Świętych Apostołów Piotra i Pawła © szczypiorizka
mokre Sukiennice © szczypiorizka
żeby nie było, na kole na Rynku w KRK © szczypiorizka
Odtąd fotki tylko z telefonu, bo aparat schowany w plecaku, który osłoniłam samoróbką osłony przeciwdeszczowej (nieważne jak, ważne że działa :D)
Kościół Mariacki © szczypiorizka
wieża ratuszowa © szczypiorizka
rzeźba Mitoraja © szczypiorizka
Sukiennice © szczypiorizka
stare szyldy © szczypiorizka
Brama Floriańska © szczypiorizka
muzeum Czartoryskich © szczypiorizka
barbakan© szczypiorizka
Deszcz nie chce ustąpić. Szkoda. Ale jak pisałam wcześniej, lepiej tu, na miejscu docelowym, aniżeli gdzieś na trasie.
Pomnik Grunwaldzki © szczypiorizka
Pomnik Grunwaldzki © szczypiorizka
Bazylika św. Floriana w Krakowie © szczypiorizka
stary dworzec PKP © szczypiorizka
No cóż, mam sporo czasu, ale nie mam pomysłu na przeczekanie deszczu w jakimś innym miejscu aniżeli dworzec PKP. Tu i tak kluczę kilkanaście minut, by trafić na bezpośrednie wejście na teren dworca. Zawsze wychodzę przez Galerię Krakowską.. a tam roweru nie wprowadzę.
fragment pomnika Kuklińskiego © szczypiorizka
No i o 16 (a pociąg o 16,47) patrzę, a tu słońce wyszło... już byłam na tyle zmęczona, że nigdzie nie pojechałam.
W Katowicach, 40 minut do następnego pociągu, to sobie spokojnie skoczyłam do toalety i coś tam jeszcze zjadłam. Do TG jechałam českimi drahami xD
Nim ruszyłam znowu rowerem do domu- hamburger na dodanie sił ;-)
Małe podsumowanie:
-chyba lepiej z Oświęcimia do Krakowa- miałam wrażenie, że większość trasy z górki
-absolutnie nie w super słoneczną, ciepłą pogodę, człowiek się usmaży i nie będzie z tego frajdy
-czasem brakowało mi znaków gdzie jestem, albo ile do jakiejś miejscowości (tylko raz był znak ile do Krakowa)
-Oświęcim wydaje się bardzo ładnym miastem (to nie tylko obóz koncentracyjny) z siecią dróg rowerowych- chyba je jeszcze kiedyś odwiedzę i dokończę szukanie murali :-)
-plecak na taką trasę to zły pomysł (ale jeszcze nie kupiłam sobie bagażnika i sakw)
-albo ja nie potrafię czytać i znajdować znaków, albo objazdy są poprowadzone beznadziejnie (albo w końcu muszę się przerzucić z papieru na 100 % GPS.. jakikolwiek)
-nie polecam podjazdu na Tyniec, wąsko, zero pobocza i dość strome
-obsługa w Pizzatopia (ul. Grodzka) jest spoko, ale pizza Planty średnia (okazało się, że ricotta mi nie smakuje :P)
-jechałam Śląskimi Kolejami (tu już potrafię sama powiesić rower na haku), Polregio (gdyby nie pomoc jakiejś dziewczyny, to bym ze dwie godziny męczyła się, stojąc i trzymając rower- porażka z tym hakiem... mało miejsca tak poza tym) i TLK České dráhy (Grażyna biznesu.. zamiast 10 zł na trasie Katowice-TG zapłaciłam 21 zł- 20 minut później jechał normalny KŚ..), w TLK rower był trzymany w osobnym wagonie.. nie musiałam go wieszać na haku (bo za krótka trasa) i dodrze :P
-wypad ABSOLUTNIE UDANY :-) :-)
Kategoria inne województwo, samotnie
w innym województwie :-)
-
DST
58.18km
-
Czas
02:57
-
VAVG
19.72km/h
-
Sprzęt Velli
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dziś wymyśliłam sobie, że chcę zrobić sobie zdjęcie na tabliczce oznajmującej, że przekracza się województwo :P
Trasa w sumie mało skomplikowana-> Mikołeska, Koty, Potępa i Krupski Młyn. Tam jest granica z województwem opolskim.
Kapliczka przed Wesołą © szczypiorizka
Dopiero gdzieś w okolicy Potępy zaczęłam sobie robić przystanki na zdjęcia. Dzięki temu dość szybko docieram do Krupskiego Młyna.
kapliczka w Potępie © szczypiorizka
Mała Panew © szczypiorizka
pałac © szczypiorizka
pałac © szczypiorizka
Na miejscu analiza czasowo- kilometrowa. Stwierdzam, że dam radę pojechać do Kielczy i dalej drogą wojewódzką 901, potem 907 na Tworóg.
most © szczypiorizka
Oczywiście w domu dopiero się zorientowałam, że ominęłam ten most wiszący, który wiele bikersów fotografuje- to oznacza tylko jedno :P Tak, trzeba to nadrobić i znowu tu przyjechać w niedalekiej przyszłości xD
Mała Panew © szczypiorizka
Oczko © szczypiorizka
domek dla kaczek? © szczypiorizka
płyną kaczki po stawie © szczypiorizka
Kościół św. Józefa w Krupskim Młynie © szczypiorizka
Pielgrzym © szczypiorizka
Pielgrzym- dąb szypułkowy © szczypiorizka
Dojeżdżam do "magicznego" znaku drogowego. Kurna, nie tego się spodziewałam, że będzie akurat w niezbyt "miłym" miejscu. Dość ruchliwa droga, brak pobocza. No cóż, będzie fotka, ale nie taka, jakiej oczekiwałam xD
przekraczam województwo :-) © szczypiorizka
dworzec kolejowy © szczypiorizka
Nie po to wiozę na plecach nowy statyw (tzw. tripod), by z niego nie skorzystać.
Na szczęście po drodze mijam dworzec w Kielczy
test statywu © szczypiorizka
test statywu © szczypiorizka
Fajny. Nie duży, solidne nóżki. Będzie z niego dobry użytek.
Jadę dalej, na skrzyżowaniu, chwila na obliczenia, czy warto kręcić na Borowiany etc. czy dalej wojewódzką (bardziej pod względem czasowym sprawdzałam aniżeli by iść na rekord kilometrowy). Skręciłam, chyba nawet dobrze, bo bym musiała jechać przez wiadukt (albo się czołgać...).
pola © szczypiorizka
Dalej Tworóg, Brynek, Hanusek. W domu koło 19.
Kategoria samotnie, inne województwo, dalej od TG i okolic