samotnie
Dystans całkowity: | 6318.68 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 377:00 |
Średnia prędkość: | 16.76 km/h |
Liczba aktywności: | 167 |
Średnio na aktywność: | 37.84 km i 2h 15m |
Więcej statystyk |
zimno
-
DST
6.43km
-
Czas
00:27
-
VAVG
14.29km/h
-
Sprzęt Maxim
-
Aktywność Jazda na rowerze
Coś nie potrafię na dobrze rozpocząć sezonu rowerowego.
W weekend jeszcze przeczekałam, by "zeszło" mi przeziębienie i postanowiłam dziś gdzieś ruszyć.
kolejna utwardzona ścieżka w lesie © szczypiorizka
Paręset metrów przejechane- nie, to nie ten dzień. Uciekam w las.
dojazd pożarowy nr 37 © szczypiorizka
W lesie niewiele lepiej. Jadę ścieżkami, byleby cokolwiek wykręcić. Wykręciłam nieoczekiwanie na Pniowiec i zametowskie domki Brda.
Brda © szczypiorizka
Chwila na oglądanie zniszczonego egzemplarza z bliska.
autoportret © szczypiorizka
z drugiej strony © szczypiorizka
Jak mnie pamięć nie myli- domków było osiem. Zostały trzy, z czego tylko dwa użytkowane. Chwila rozmowy z właścicielem jednego z nich i kieruję się w stronę Zalewu.
lubię to miejsce © szczypiorizka
Jeszcze nie wszystko stracone- na pewno w tym roku znowu pobiję swoje rekordy i pojadę w nowe miejsca :-)
Po prostu niech się zrobi cieplej :D
historia © szczypiorizka
Kategoria krótki wypad, samotnie
Leśno Uciecha
-
DST
39.39km
-
Czas
02:20
-
VAVG
16.88km/h
-
Sprzęt Maxim
-
Aktywność Jazda na rowerze
W sobotę miałam dzień lenia, to dziś aby się zrehabilitować, wyruszyłam po Mszy Św. Chciałam sprawdzić fragment pomarańczowej trasy z Mikołeski.
Jechałam w kierunku Kotów :-)
paśnik © szczypiorizka
Trasa nie powiem, bardzo przyjemna. W dużo lepszym stanie niż Leśno Rajza, która jest zmasakrowana przez budowę rurociągu, albo przez budowę Autostrady A1 (w okolicach Bibieli).
Leśno Uciecha © szczypiorizka
Przed Kotami "wita" mnie kapliczka.
Kapliczka przed wjazdem © szczypiorizka
Leśno Uciecha podobnie jak LR posiada kilka odnóg. Szybkie rozeznanie na mapce ściągniętej na telefon (nie kojarzę, by była aplikacja na LU) i jadę dookoła Kotów.
W planach dalsza jazda w kierunku Świniowic i Połomii.
chyba Stoła, albo Bielawa © szczypiorizka
Wyjeżdżając z miejscowości mam do wyboru dwie drogi: w lewo- Tworóg, albo w prawo- wspomniane już Świniowice. No cóż, zaczęłam być głodna :P Decyzja o skróceniu trasy, chociaż dalej zgodnie z LU.
przed przejazdem © szczypiorizka
to ja © szczypiorizka
o!! Rurociąg © szczypiorizka
W Tworogu, skręcam w kierunku nieczynnego już dworca kolejowego. Prawie nieczynnego- osobówki już tędy nie jeżdżą, tylko PKP Cargo.
Banhof © szczypiorizka
Trochę DK 11 i potem już lasem za Hanuskiem i wyjazd koło oczyszczalni ścieków.
Po raz drugi rowerem w tym roku i tak niesamowicie ogromne zakwasy na udach, że stwierdzam, że się starzeję...
Kategoria samotnie
Wietrznie
-
DST
18.74km
-
Czas
01:16
-
VAVG
14.79km/h
-
Sprzęt Maxim
-
Aktywność Jazda na rowerze
Rower sobie kupiłam:
mój nowy rower :P Ładny prawda? © szczypiorizka
Tak to już jest, gdy ma się więcej niż jedno hobby. Czasem trzeba dokonywać trudnych wyborów. W sumie nie żałuję. Bardzo dobrze mi się gra na nim :-)
Dziś, w końcu po raz pierwszy w tym roku wybrałam się na rower. W sobotę solidnie go umyłam, wyczyściłam i nasmarowałam łańcuch.
Bez szału, miało być lekko łatwo i przyjemnie. Już w zeszłym roku stwierdziłam, że trzeba się przyzwyczajać do mocnych podmuchów wiatru. Dziś się utwierdziłam w tym przekonaniu.
Zalew © szczypiorizka
Na Pniowcu sporo spacerowiczów. Nie ma co się dziwić- ileż to można siedzieć w bloku. Jadę na Mikołeskę- jedyny sklep na wsi jest zarazem standardowym przystankiem dla rowerzystów :-)
zaś auta w lesie © szczypiorizka
Po drodze sprawdzam jak się mają prace nad budową rurociągu. Widać, że dobrze. Droga rozjechana jest niemiłosiernie.
mokro na trasie © szczypiorizka
gdzie strumyk płynie z wolna... © szczypiorizka
no i biegnie ten rurociąg © szczypiorizka
po lewej stronie też © szczypiorizka
Przy sklepie tłumy. ogródek jeszcze jest zamknięty, więc kto ma szczęście, okupuje kilka ławek przed sklepem. Kupuję wodę, chwila oddechu i jadę dalej. Trochę asfaltem, w domyśle, że chcę jechać Leśną Uciechą, potem jednak odbijam w lewo w las.
tędy jeszcze nie jechałam © szczypiorizka
ambona © szczypiorizka
Na Strzybnicy skręcam w kierunku stadionu. Chcę zobaczyć świeżo wybudowaną Strefę ruchu, jeszcze nieotwartą.
imponujące wrażenie robi © szczypiorizka
dawniej Stalbet © szczypiorizka
Ciekawe kiedy będzie można z niej korzystać.
dwie fany © szczypiorizka
Kategoria samotnie, krótki wypad
nowe spojrzenie na stare miejsce
-
DST
24.98km
-
Czas
01:45
-
VAVG
14.27km/h
-
Sprzęt Maxim
-
Aktywność Jazda na rowerze
Pan Emeryt dziś pojechał sobie wcześniej na wycieczkę rowerową. Ja chciałam jeszcze chwilkę odpocząć po obiedzie :-) Jak sobie odpoczęłam (mając już w myślach gotowy plan na dzisiejszy wpis :P) ruszyłam z kopyta.
Do GCRu i Parku w Reptach szukać pozostałości po Donnersmarckach.
na początku trasy © szczypiorizka
jesień przy Salezjanach © szczypiorizka
pozostałość po zamku- wieża ciśnień © szczypiorizka
Z zamku pozostała wieża ciśnień i masztalarnia, są one częścią Ośrodka Wychowawczego, prowadzonego przez Salezjan.
szukam tego, co zostało po zamku © szczypiorizka
Zamek- oczywiście po wojnie został wysadzony- bo pochodził od złego właściciela. No jakże by inaczej. Chociaż doczytałam się, że ostatni właściciel, a raczej Pan zamku Kraft Henckel von Donnersmarck w sumie nie za bardzo sprzyjał Polakom w czasie wojny.
Ostatnim Panem zamku był Hrabia Kraft Henckel von Donnersmarck © szczypiorizka
stare i nowe © szczypiorizka
Po okrążeniu Ośrodka i GCRu udałam się w dalszą drogę ścieżkami nigdy przeze mnie nie uczęszczanymi.
To była super decyzja. aż wstyd, że nigdy tędy nie jeździłam- a wydawało by się, że park znam dość dobrze.
mój kompakt nie uchwycił piękna tego miejsca © szczypiorizka
jesień w pełni © szczypiorizka
natura © szczypiorizka
niech będę na zdjęciach i ja! © szczypiorizka
Ładny park. Jest co odkrywać. Powrót przez Rynek w TG, gdzie wielu korzystając z ładnej pogody stało w kolejce po lody.
TCK © szczypiorizka
Kategoria krótki wypad, samotnie
Dramatalia 2018
-
DST
18.38km
-
Czas
00:56
-
VAVG
19.69km/h
-
Sprzęt Maxim
-
Aktywność Jazda na rowerze
W tym roku bardzo zainteresowało mnie kilka rzeczy, które proponowały władze Zbrosławic.
Pogoda średnia, ale jadę, dziś już z rana zmokłam (po co suszyć po basenie włosy, skoro zaraz będą mokre...)
czuć, że to wysypisko © szczypiorizka
Jestem zadowolona z tempa, nigdy zbytnio na to zwracałam uwagi, ale gdy czytam dziennie relacje uczestników wyprawy do Santiago de Compostela, zastanawiam się, czy kiedyś będę tak szybko jeździć jak oni (nie mówiąc już o dziennym dystansie):P
czekają na autobus? © szczypiorizka
Po przybyciu na miejsce udaję się, do budynku, gdzie prezentowane są korony dożynkowe. Ostatnim razem zrobiły na mnie ogromne wrażenie.
korony dożynkowe © szczypiorizka
misterna robota © szczypiorizka
Szczególnie podobał mi się wtedy statek z Jasiony. Tym razem gmina przygotowała coś innego
z Jasiony © szczypiorizka
kolejnym punktem imprezy, który chciałam zaliczyć, była wystawa archeologiczna. Wiem, że kiedyś prowadzili wykopaliska w rejonie Rybnej, ale czego można szukać w Zbrosławicach?
czaszka jakiejś gadziny wykopanej w Miedarach sprzed 200 milionów lat © szczypiorizka
toteż jakieś unikatowe zwierzę z Miedar © szczypiorizka
Jeden mały stolik z kilkoma kośćmi zwierząt, ale przynajmniej archeolog ciekawie opowiadał.
Next point-> wystawa broni.
wystawa broni © szczypiorizka
Zagramy w Call of Duty? :D
Sten MK II © szczypiorizka
Pepesza © szczypiorizka
Fajnie, można było sobie "pomacać" każdą giwerę, mniejszą czy większą. Mają swoją wagę. A tak przy okazji, wiecie, że są także produkowane bronie dla leworęcznych?? Oczywiście są to wersje droższe od standardowych, no i niezbyt często spotykane.
Na pokaz spadochroniarski już nie załapałam. Pogoda uniemożliwiła zrealizowanie tej atrakcji. Nic tu po mnie. Wracam do domu.
Utopek © szczypiorizka
Po drodze wizyta w Biedronce i oczywiście chipsy (Desperados Red od wczoraj chłodzi się w lodówce) :P
Kategoria samotnie
zawsze sprawdzaj licznik przed wycieczką
-
DST
67.42km
-
Czas
04:08
-
VAVG
16.31km/h
-
Sprzęt Maxim
-
Aktywność Jazda na rowerze
Najpierw orientuję się, że zostawiłam aparat na tapczanie. Nie chce mi się po niego wracać. Potem patrzę, nie wzięłam przecież żadnej kasy. Spoko, mam dużo wody i wzięłam banana, bułkę i kilka małych pomidorków- nie umrę. Gdzieś koło Bruśka się orientuję, że licznik coś nie halo, za dużo km przebyłam (standardowo- Pniowiec, Mikołeska, a z Mikołeski ładną jakąś leśną drogą z nadzieją, że dojadę blisko kościoła). Prawdopodobnie nie skasowałam poprzedniego wypadu. Nie wiem czy go opisałam, więc zostawiam dane (na poczet tych krótkich wypraw rowerowych, których nie notuję na blogu :-)
Zalew z drugiej strony © szczypiorizka
Nie wyjechałam blisko kościoła. Ale spoko, na drodze nr 907 mały ruch to jadę. Mijam kościół i dalej główną do Koszęcina.
pierwszy drewniany © szczypiorizka
Chwila oddechu, wcinam bułkę i pomidorki i cisnę pod górkę. Zaczynam ogarniać przerzutki (sic!) i w miarę bez problemu dojeżdżam do parku.
Hadyna © szczypiorizka
widok na pałac © szczypiorizka
Myślę co dalej. ->" skręcę tu, pojadę prosto, potem powinnam minąć tory kolejowe.. gdzieś trafię na LR albo na jakiś inny szlak i potem na Krywałd..."
tędy pojadę © szczypiorizka
Bez problemu trafiam do byłej osady, wcinam banana, orzeźwiam sobie nóżki (inni chłodzą piwo)
chwila oddechu © szczypiorizka
Jadę dalej, wg mapki papierowej powinnam jechać inaczej, ale na żywo trasa nie wyglądała zbytnio obiecująco, jadę wg aplikacji.
Dojeżdżam znowu do Bruśka.
kolejny drewniany © szczypiorizka
Po czym uznaję-> raz kozie śmierć, jadę przez tę piaszczystą drogę.
a teraz tędy pojadę © szczypiorizka
Jakoś dało radę, potem zauważyłam znajome miejsca z trasy pielgrzymkowej, po czym znowu dojechałam do Kameronu (czy tam Kamerunu :P) na Mikołesce.
W domu pyszny obiad -> kalafior i fasolka szparagowa (obydwa na gęsto)
znam to © szczypiorizka
Kategoria samotnie
poniedziałkowe rajzowanie
-
DST
28.59km
-
Czas
01:36
-
VAVG
17.87km/h
-
Sprzęt Maxim
-
Aktywność Jazda na rowerze
Po skończeniu pracy (uwielbiam pracę zdalną), zjedzeniu obiadu i rozwiązaniu parę sudoku :P udało mi się ruszyć tyłek i wyjść z domu. Nikt nie przejawiał chęci krótkiej wycieczki, to ruszyłam sama. Na Mikołeskę.
dawno tędy nie jechałam © szczypiorizka
Krótki pit stop na Zalewie.
slalom gigant © szczypiorizka
Potem standardową drogą leśną do jedynego sklepu na wsi.
z lewej strony © szczypiorizka
z prawej strony © szczypiorizka
Na miejscu wyciągam swoje ostatnie zaskórniaki (Boszzz, kiedy ta wypłata??) i kupuję sobie Big Milka. Chwila oddechu, przyjemna rozmowa z innym rowerzystą (oczywiście o czym rowerzyści mogą gadać- o innych trasach rowerowych :-)
Big Milk © szczypiorizka
Z powrotem postanowiłam pojechać drogą asfaltową. Jeśli można tak ją nazwać (if you know what I mean).
Jakiś dziadek- kolarz się mnie pyta czy ją w końcu zrobili- odpowiadam, że nie. Po czym patrzę:
taki jest początek © szczypiorizka
O shit- okłamałam dziadka- będę się smażyć w piekle. I jadę tak sobie fajną droga i jadę. No pięknie- dziadek przeze mnie jakąś inną trasę wybrał, może niepotrzebnie kilometrów nadrobił. "Na szczęście" po jakimś czasie dojeżdżam do tego momentu:
a tu jest granica © szczypiorizka
Uff. jednak nie jestem kłamcą (zapomniałam powiedzieć na początku- że dawno tędy nie jechałam :P)
ręce bolą © szczypiorizka
Zaczęłam żałować, że nie mam amortyzatorów, no ale cóż, sama chciałam.
Na Boruszowcu nie mogło się obyć bez przerwy na gimnastykę.
nie ma bata, trzeba je wszystkie sprawdzić :-) © szczypiorizka
Po czym skierowałam się ponownie dawno nie uczęszczaną przeze mnie trasą koło knajpy. Na Pniowcu- przez Tłuczykąt, aż do Sowic i granicy z poligonem.
Ładnie zeszło :-)
Kategoria samotnie
Park Śląski
-
DST
45.31km
-
Czas
03:44
-
VAVG
12.14km/h
-
Sprzęt Maxim
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dziś wybrałam się do Wojewódzkiego Parku Kultury i Wypoczynku, czyli po nowemu, do Parku Śląskiego. Stwierdziłam, że spędzę tam cały dzień, wiec pojechałam pociągiem o 9 rano -słońce ładnie grzeje, zero ruchu- albo ludzie jeszcze śpią, albo w Kościele.
Elektrociepłownia © szczypiorizka
Chwilę pojeździłam po rynku- porobiłam trochę zdjęć i udałam się w kierunku Spodka.
Rawa © szczypiorizka
Zachód Słońca © szczypiorizka
dla mnie tytuł w pełni zasłużony © szczypiorizka
Zastanawiałam się, czy nie podjechać jeszcze pod swoją uczelnię, ale uznałam, że chcę więcej czasu spędzić w Parku.
Superjednostka © szczypiorizka
Zbliżam się do Spodka i słyszę jakieś hałasy- acha- coś się dzieje na placu przed nim.
coś słyszę © szczypiorizka
doping słyszę © szczypiorizka
Zawody z Crossfit się odbywały. Fajnie to wyglądało. Z godzinę postałam i oglądałam jak faceci (akurat w tym momencie) biegają i pokonują bardzo wymyślny tor przeszkód.
Zawody Barbarian Race © szczypiorizka
potrzymam sobie ten worek © szczypiorizka
No nic, jadę dalej, bo się w ogóle stąd nie ruszę ^^
SSC © szczypiorizka
Śląskie Wesołe Miasteczko- Legendia © szczypiorizka
Nie muszę wspominać, że całość przebyłam drogą rowerową :-) Dla mieszkańców Tarnowskich Gór droga rowerowa to coś abstrakcyjnego. Dlatego za każdym razem wychwalam jak mogę jechać po takiej drodze.
mam to! © szczypiorizka
Dzień wcześniej sobie wydrukowałam mapkę z planem Parku- jest ona podzielona na 4 części- tak też zaplanowałam zwiedzić to miejsce. Na szczęście co jakiś czas na terenie Parku też jest plan i można sobie skorygować trasę.
Jestem typem człowieka, który cieszy się nawet z małych rzeczy. Park jest dla mnie Dużą Rzeczą. Niesamowite miejsce. Chyba już wspomniałam, że jestem historykiem i na takie miejsca spoglądam z kilku perspektyw- jako rowerzysta, jako turysta i jako historyk.
Rowerzysta- jest gdzie pojeździć- super drogi rowerowe
Turysta- wiele ciekawych zakątków znalazłam w tym Parku
Historyk- Widzę relikt minionej epoki, który został wybudowany w dużej mierze czynem społecznym (dobrowolny przymus) i zadaję sobie pytanie- czy w obecnych czasach ktoś pokusiłby się na to, aby coś takiego stworzyć? Z takim rozmachem? Dla społeczeństwa, nie odnosząc z tego żadnej korzyści (obecnie to widzę jak budują hale sportowe, aquaparki nie rzadko przy finansowych skandalach) ? Ja nie gloryfikuję tu komunizmu- tylko chcę pokazać, że wtedy mimo wszystko powstało coś fajnego. Coś, dzięki czemu możemy teraz sobie przyjść/ przyjechać, posiedzieć na trawie, pospacerować, pobiegać, pojeździć na rowerze czy rolkach.
piękne © szczypiorizka
Pan-da © szczypiorizka
jak dla mnie-kradzieje-ale dzięki temu można bramę jeszcze podziwiać © szczypiorizka
tabliczka © szczypiorizka
Rosarium © szczypiorizka
Pogoda dopisuje, więc wszędzie widzę ludzi odpoczywających na trawie, spacerowiczów, rowerzystów, co jakiś czas mijam biegacza. Przy tym pełna kulturka- każdy ma wydzielony pas na drodze. Jest tyle rozwidleń w Parku, że robię często kółka- by jak najwięcej ciekawych miejsc zobaczyć.
Kukurydza © szczypiorizka
Hala Kapelusz © szczypiorizka
Południk 19 © szczypiorizka
Kopernik- zegar słoneczny © szczypiorizka
sobie stoi i się patrzy © szczypiorizka
Duży Krąg Taneczny © szczypiorizka
Stadion Śląski © szczypiorizka
Pod Stadionem znowu słyszę jakiś doping. Niestety nie było widać żadnej otwartej bramki, więc tylko objechałam do prawie cały dookoła i dalej wg pierwotnych założeń starałam się zobaczyć jak najwięcej w Parku.
widać cały staw © szczypiorizka
nade mną Elka © szczypiorizka
Komar © szczypiorizka
W międzyczasie przerwa na obiad- koło 14 zaczęło grzmieć, patrzę, ciemne chmury idą... co teraz? Byłam umówiona z koleżanką. Uciekać czy czekać i patrzeć -przejdzie, czy nie przejdzie?
Nie przeszło. Dość mocno lunęło. Skryłam się pod jakimś daszkiem w Rosarium i czekam.. i czekam. No nic, piszę do koleżanki, że ze spotkania nici- jak tylko przestanie padać, albo zmniejszy się intensywność opadu to uciekam do Katowic.
Jak tylko trochę zelżało wróciłam do stolicy województwa. Tam przestało padać, ale dalej niebo granatowe. Znowu sobie chwilę pooglądałam zawody pod Spodkiem, ale uznałam, że lepiej uciekać.
kielichy z dworca © szczypiorizka
Podobało mi się dzisiejsze rajzowanie. Szkoda, że skrócone, ale na szczęście nie zmokłam. Na pewno jeszcze do Parku przyjadę, coś czuję, że jakieś miejsca ominęłam (chociażby przejechałam obok Skansenu, a w sumie wstępnie planowałam go zwiedzić)
Kategoria samotnie
tajna fabryka nazistów?
-
DST
53.18km
-
Czas
03:23
-
VAVG
15.72km/h
-
Sprzęt Maxim
-
Aktywność Jazda na rowerze
tajne zakłady przemysłowe nazistów? © szczypiorizka
Przybieram pozę Bogusława Wołoszańskiego i już tłumaczę :-)
Dziś postanowiłam pojechać do Pyskowic. O tym miejscu już od dawna myślałam, nawet chciałam na poprzedniej wyprawie o to miejsce zahaczyć.
Rano zakupy, ogarnięcie paru rzeczy na działce i mogę ruszać.
jestem z siebie dumna © szczypiorizka
Stwierdziłam, nie będę kombinować, jadę jak ostatnio, przez Księży Las i Łubie.
W Łubiu chcę zobaczyć grób Baildona, ostatnio go minęłam.
Artur Baildon © szczypiorizka
Przydałoby się odświeżyć nagrobki, ale i tak super, że nie są zniszczone całkowicie.
kwatera Baildonów © szczypiorizka
Znowu jazda w pełnym słońcu z Łubia do Pyskowic, ale tym razem mam sporo wody :-)
udaję się na Rynek, po drodze mijam szkołę z ciekawymi obiektami:
tako gadzina loto po każdym placu w Pyskowicach © szczypiorizka
Na Rynku chwila przerwy, posiłek, woda i odświeżenie się przy kurtynie wodnej.
Gliwice? © szczypiorizka
Ogarniam trasę na wiadukty.
Gdyby kto pytał: jedziemy z Rynku ul. AK (po drodze mijamy Carrefour- strategiczne miejsce na szybkie uzupełnienie zapasów) i kręcimy w kierunku na DK 40. Jedziemy cały czas prosto, mijamy skrzyżowanie ze światłami ( z DK 94) i już jesteśmy na DK 40 (ulica Mickiewicza). Teraz nasze oczy uważnie wypatrują żółtego domu po lewej (mniej więcej tuż za przystankiem z wiatą z prawej strony). Za tym domem widzimy drogę idącą na łąki (pola, ogółem tereny zielone). Trochę mocno kamienista droga zmienia się w typową ścieżkę wydeptaną wyjeżdżoną przez tubylców. Trochę pod górkę (na tej górce syf i malaria, hasie szkło i bele co- uważać pod nogi). Na górze asfaltowa droga i zaraz w prawo, będzie widać brukowaną (starego typu) drogę-> między betonowymi płotami. Jedziemy, jedziemy aż widzimy takie drzewo:
podoba mi się © szczypiorizka
Jak je widzimy, to znaczy, że jedziemy dobrze :P Jadymy dalyj, aż robi nam się zaś taka typowo ścieżka polna w dół. No i widzimy to:
tajne zakłady przemysłowe nazistów? © szczypiorizka
Mi kopara opadła. Dobrze, że nikogo nie było w tym rejonie, pomyślałby,że jakaś pustelniczka wyszła do cywilizacji. Co chwilę można było usłyszeć "Łał!", "Ale mega!".
Dodajmy do tego pogłos i mamy niezłe efekty dźwiękowe.
to tylko wiadukty © szczypiorizka
Trochę poczytałam o tym miejscu. Pierwsze plany budowy wiaduktów były już za czasów pruskich, niestety nie ukończono ich. Potem właśnie za czasów III Rzeszy, jak widać również nieskutecznie. Mimo to udało się przystosować jeden z wiaduktów do obecnego użytku. Co chwilę jakiś pociąg przejeżdżał jednym z wiaduktów, dając niesamowite (chwilami przerażające) wrażenia dźwiękowe.
stare i obecne © szczypiorizka
robi wrażenie © szczypiorizka
Widzę, że miejscówka dobrze znana, nie tylko amatorom piwno- ogniskowych schadzek, ale i tym, którzy lubią się wspinać.
To chyba Tarzana © szczypiorizka
recycling © szczypiorizka
chcę zostać Spidermanem! © szczypiorizka
Jadąc pod tymi wiaduktami nie mogę wyjść z podziwu, bardzo duże te obiekty i co pozytywnie zaskakuje- w dobrym stanie.
robi wrażenie © szczypiorizka
Jakby ktoś pytał jak tam trafiłam- koniec języka za przewodnika :-) Uprzejma Pani mieszkająca niedaleko tego miejsca:
już wiem, że w dobrym kierunku © szczypiorizka
powiedziała mi o tej ścieżce :-)
wykorzystali każdy wolny filar © szczypiorizka
"wtedy płynę, płynę, chwytam w żagle wiatr.." © szczypiorizka
Zdjęcia innych odkrywców tego miejsca są.. hmmm po prostu robione w innym czasie- mniej chaszczy, więcej widać konstrukcji. Widzę po udeptanych ścieżkach między ponad metrowymi pokrzywami (sic!) , gdzie się chodzi, a gdzie nie warto się zapuszczać. Trochę fotek dookoła (znowu padają hasła "Łał!!" "Genialne!") i próbuję wejść na górę.
pełen profesjonalizm © szczypiorizka
to cisnymy © szczypiorizka
Kask jest :P Ale tak na poważnie to robię podejście od innej strony ;-)
klasyka- no jakżeby inaczej © szczypiorizka
strmo © szczypiorizka
Na górze, oczywiście wysoko, czego można się spodziewać innego. Kilka kroków do przodu i się prawie kładę plackiem na ziemi. Kilka fotek i idę w kierunku góry drugiego wiaduktu (niższego)
na górze © szczypiorizka
Na tym niższym widzę podkłady kolejowe.
podkłady kolejowe © szczypiorizka
Trudno mi określić czy był ten wiadukt użytkowany czy nie. Idę na dół, rower przypięty, ale nie wiem, czy jakiś oszołom, który w międzyczasie się by tam nie przypałętał, nie postanowiłby sprawdzić czy rower umie pływać.
naprawdę ładne © szczypiorizka
dalsze fragmenty © szczypiorizka
Polecam to miejsce. Ma w sobie to coś, kawał historii, niedokończonej, tak się zastanawiam, czy planowano wykorzystać wszystkie wiadukty, czy za każdym razem stwierdzano, że poprzedni jest złej jakości (chodzi mi o parametry techniczne, nośność itd.) ?
Dla laika takiego jak ja-odnoszę wrażenie, że plany był bardzo ambitne.
Kategoria samotnie
Siedem do sety
-
DST
93.62km
-
Czas
05:45
-
VAVG
16.28km/h
-
Sprzęt Maxim
-
Aktywność Jazda na rowerze
Tyle mi zabrakło. Już liczyłam na spektakularny rekord życiowy. Siedem do setki. Nie jestem Januszem roweru, więc nie dobiłam tych siedmiu kilometrów kręcąc "dookoła bloku". To nie dla mnie. Ale od początku.
Kolejna fajna sobota się zbliżała, więc w piątek ogarnianie mieszkania, by móc spokojnie coś zawojować następnego dnia. Najpierw na basen, potem szykowanie się do wyjazdu i w końcu tuż po dziesiątej wsiadłam na rower.
pola z byłą jednostką wojskową w tle © szczypiorizka
Postanowiłam sprawdzić trasę do Pławniowic, gdzieś tam znalezioną na internecie. Z drobną korektą, bowiem na Księży Las, moim zdaniem łatwiej zajadę od strony Miedar i Wilkowic.
Kościół św. Michała Archanioła © szczypiorizka
Stamtąd udałam się na Łubie.
jadę dalej © szczypiorizka
Na miejscu przypomniało mi się, że jest w Łubiu pałac należący niegdyś do znanego rodu Baildonów.
pałac Baildonów © szczypiorizka
Obecnie należy do DPS, więc zobaczenie go z bliska jest utrudnione, w dodatku, czytałam czyjąjś relację, że obecni zarządcy niezbyt przychylnie patrzą na fotografujących. Dlatego dwie niezbyt ładne fotografie i jadę dalej.
pałac Baildonów © szczypiorizka
Analizuję trasę i stwierdzam, że w sumie mogę jechać prosto do Pyskowic. Tak też czynię.
W Pyskowicach-> kurcze, tu są te mosty w Pyskowicach oraz skansen kolejowy. Patrzę na mapę, trochę mi po drodze na mosty. Wybieram skansen.
to już tutaj? © szczypiorizka
Mój durny GPS w telefonie każe mi krążyć wokół jednego rejonu przez chyba 15 minut. Stwierdzam, chyba wyrzucę telefon.
jak tam dotrzeć? © szczypiorizka
Znalazłam skansen, tylko nie miałam pojęcia jak się dostać na drugą stronę torów. Wyraźny znak "zakaz przejścia" plus budynek za mną z kolei (gdzie widać było, ktoś pracuje-z 10 samochodów zaparkowanych obok) zniechęcił mnie do taszczenia roweru.
Widziałam tam jakąś panią z dzieckiem (jak oni tam weszli? może przez jakiś zakład pracy tam się znajdujący?)
między chaszczami © szczypiorizka
No cóż, dobra, jadę po raz en-ty pod wiaduktem i co widzę, schodzi ze stromych schodów owa Pani z dzieckiem :D Krótka rozmowa i biorę rower pod pachę i idę na górę.
znalazłam drogę © szczypiorizka
w dobrym kierunku © szczypiorizka
Znaleźć to miejsce jest trudno. Niestety przejście też jest wymagające- chaszcze i wąska, udeptana dróżka. Miejsce niedostępne w tamtym momencie dla turystów. W domu wyczytałam, że aby zwiedzić skansen należy wcześniej się umówić z osobami ze Stowarzyszenia.
obrotnica kolejowa © szczypiorizka
obrotnica kolejowa © szczypiorizka
Szkoda, bo miejsce sprawia, że kopara mi opadła. Dla mnie niesamowita ta obrotnica. Pierwszy raz na własne oczy takie coś oglądam.
jedno obok drugiego © szczypiorizka
balansując na torach © szczypiorizka
Bahn coś tam werk © szczypiorizka
Trzeba dalej jechać. Znowu ogarniam trasę, jadę w kierunku na Dzierżno (oo! super pooglądam sobie inne jeziora). Tja, zobaczyłam...
Banana!!! © szczypiorizka
Kanał Gliwicki © szczypiorizka
z drugiej strony © szczypiorizka
Po bliżej nieokreślonej czasowo jeździe główną (krajową 40) docieram do trasy wzdłuż Kanału , w kierunku na Pławniowice.
nad Kanałem Gliwickim © szczypiorizka
Mega pozytywny odbiór tego miejsca.
kolejny punkt z listy zaliczony © szczypiorizka
Jeszcze na trasie do Jeziora miałam bezpłatną "kąpiel" piaskową. Czyścili jeden z wiaduktów kolejowych (jak inni się odważyli przejechać pod tym, to ja też).
Samo Jezioro jest większe i moim zdaniem ładniejsze od Chechła.
Ciepło, słonecznie i dużo ludzi.
widać pałac © szczypiorizka
Trochę posiedziałam na plaży, coś wrzuciłam na ruszt i postanowiłam objechać dookoła Jezioro.
"miszcz" fotografii © szczypiorizka
kolejna zapora © szczypiorizka
Kanał Gliwicki © szczypiorizka
Docieram do okolic Pałacu.
mamy to! © szczypiorizka
Sporo rowerzystów mnie mijało po drodze- pogoda oraz mały ruch samochodowy sprzyja wycieczkom.
DPS © szczypiorizka
przed Pałacem © szczypiorizka
Znaleźć sklep tu graniczy z cudem. A wody już nie ma... dobra, akcja- powrót do domu. To jedziemy do Taciszowa. No przecież musi tam być jakaś Biedronka, cokolwiek!
Na szczęście był sklep, otwarty co ważniejsze. Uzupełnienie płynów i cukru. Jadę dalej. Kierunek Bycina.
Pałac © szczypiorizka
Takie cudo zobaczyłam. To znaczy takie cudo, między chaszczami udało się dojrzeć.
smutny widok © szczypiorizka
Po drugiej stronie widok trochę gorszy. W domu sprawdziłam co to za pałac. Pałac ma bardzo bogatą historię i przepiękne wnętrza. Niestety, jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o kasę. W tym miejscu można więcej poczytać o pałacu i zobaczyć zdjęcia z wnętrz.
Nie ma co dłużej tu zostawać, jadę dalej
"i co ja pacze?" © szczypiorizka
W Paczynie mijam ogromne szklarnie z pomidorami. Dalej też jakieś pozostałości po zabudowaniach.
jakieś ruiny © szczypiorizka
Szybka rozkmina, olać wszystko i jechać 94 na Karchowice, czy kombinować z powrotem znowu przez Łubie (bo ja średnio lubię wracać tą samą trasą). Hmm wygląda na to, że szybciej zajadę przez Łubie. Okazuje się, że wracałam trasą, jaka była wyznaczona przeze mnie pierwotnie :-)
słynne truskawki © szczypiorizka
Podsumowując. Bardzo zadowolona, no prawie :P Tak na poważnie, cieszy mnie fakt małego ruchu samochodowego (a może to w skutek meczu Anglia- Szwecja?). Niezbyt skomplikowana pod względem szukania drogi (oprócz drogi do skansenu). Jednakże cały czas jechałam ulicami-> zero miejsc zacienionych, a słońce grzało konkretnie. Kolejna moja bolączka, wiatr (do którego chyba trzeba się już przyzwyczaić na dobre) oraz ukształtowanie terenu (pod górkę i z górki, dziwnym trafem za każdym razem jak jechałam z górki mocniej wiało i miałam wrażenie, że stoję w miejscu). Kolejny minus (dobra, mea culpa- moje niedbalstwo) to brak sklepu w Pławniowicach- muszę pamiętać, aby więcej wody zabierać ze sobą (jakoś technicznie to ogarnąć, bo nie chcę dużego plecaka brać ze sobą, a bluzka z tylnymi kieszeniami była złożona na bagażniku).
Udany wypad i już teraz wiem, że do Pyskowic bez problemu dojadę, a tam czekają na mnie mosty :]
Kategoria samotnie